W środę byłem na rehabilitacji – tzw. kontrolnej, bo teraz pojawiam się tam co jakieś 2 tygodnie, aby sprawdzić jak postępy mojej nogi. Tym razem pojechałem tam rowerem (20km w jedną stronę). Rehabilitantka określiła nogę na dobrą ocenę i przeszliśmy do ćwiczeń, jak się okazało dość siłowych. Prawie dwie godziny, z czego prawie godzina ćwiczeń na płotkach. Szło gładko a zapału i sił mi nie brakowało. To też do domu rowerem wróciłem zahaczając o biuro, co dało mi w sumie 50km na rowerze. Wow! Pod wieczór czułem się już zmęczony i skusiłem się już tylko na obejrzenie meczu. Podczas meczu tylko troszkę się porozciągałem.
Nazajutrz jednak wstając do budzika o mało nie wyrżnąłem orła! Uczucie zakwasów było mi już tak obce, że zapomniałem jak to jest i że w ogóle można mieć zakwasy. Niestety w ten dzień wypadł mi całodzienny wyjazd do Poznania, więc było dodatkowo ciężko – wsiadanie i wysiadanie z samochodu było równie ciężkie jak 2 tygodnie po skręceniu nogi a siedzenie tyle godzin w samochodzie sprzyjało tylko zakwasom.
Jak dla mnie to był szok!
Miałem jeszcze ochotę pobiegać jakieś 3km, ale wieczorem nadawałem się już tylko aby dosłownie doczołgać się do łóżka, położyć się i tak leżeć bez ruchu do samego rana.
Fantastyczne uczucie! :)))
No i na koniec dorzucę, że pojawiły się wreszcie fotki z Biegu Marszałka w Sulejówku. Zamieszczam kilka z nich w galerii „Bieganie”.
Doczucam także przedziwne klimaty z Poznania (Luboń):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz