=== Robsik's Blog on WordPress ===

22 listopada 2009

Warszawę na wskroś :)

Znowu mnie tu dawno nie było. Ostatnio jednak nie wiele robiłem (poza pracą), więc zasadniczo nie byłoby o czym pisać. W międzyczasie próbowałem nawet znaleźć siebie na fotkach ostatniego biegu, ale ostatecznie poddałem się – nawet na fotomaratony tylko dwie fotki nadawały się w miarę, miarę – cena jednak za te foty była nieaceptowalna ;). Umieszczam więc tylko fotkę medalu – w tym roku zdecydowanie mi się podoba :) (fotka poniżej).
Dziś jednak przy okazji obowiązków udało się zorganizować całkiem sympatyczną wycieczkę rowerową. Jako, że samochód wożę do mechanika, który jest 58km od mojego domu, to wymyśliłem, że odprowadzę samochód a wrócę rowerem. Google pokazywał, że powinno wyjść (trasą „pieszą”) ok. 47km – czyli jak dla mnie to całkiem ok. Tak też i zrobiłem. Pogoda nie była taka jak zapowiadali synoptycy dwa-trzy dni temu – dziś było pochmurnie i mocno zamglone niebo, czasami kropiło, a drogi leśne zabłocone dość dobrze :). Najlepsza część trasy to ta do Piaseczna – dojechałem leśnymi duktami, wzdłuż jakiegoś rezerwatu – cudna kraina leśna, choć tam najwięcej złapałem błota nawet na twarz ;)) Potem trasa prowadziła głownie przez miasto, więc zdecydowanie mniej ciekawie. A trzeba powiedzieć, że chciałem skorzystać z funkcji nawigacji Nokii, wyznaczając trasę turystyczną. Do Piaseczna była, ale potem to już bardziej przypominała trasę samochodową… a szkoda! (Google niestety pokazał tak samo) W tym tygodniu będę aktualizował ten soft do kolejnej wersji – zobaczymy wtedy co potrafi, może będzie lepszy ;)
Do domu dojechałem w ciągu niecałych3 godzin (2:47) robiąc 54km – końcówkę sobie sam już pokombinowałem, aby nie jechać przez Modlińską, gdzie o rowerzystach nikt nie pomyślał (wiadukt nad kanałkiem). Wydłużyło to troszkę trasę, ale zdecydowanie lepiej się jechało :))) (to dość długi fragment drogi należącej do PKP).
Poniżej prezentuję przebieg trasy:

14 listopada 2009

Relacja XXI Biegu Niepodległości

Już kilka ładnych dni minęło od biegu, na który ostatnio zapraszałem kibiców biegania. Czas więc przystąpić do relacji i oceny biegu, jako że dostaję już sygnały, że zaniedbuję bloga ;))) Tego dnia (11.11.2009) w zasadzie padało cały czas. Przeszła mi nawet przez myśl, aby odpuścić sobie bieganie w taką pogodę, tłumacząc sobie, że ryzyko przeziębienia i takie tam. „Zdrowy” rozsądek biegacza na szczęście zwyciężył i rano zwlokłem się z łóżka (ostatnio wyjątkowo długo pracuję, to też rano ciężko się wstaje). Po śniadaniu zdążyłem tylko małą rozgrzewkę zrobić, przygotować ciuchy pod paskudną pogodę i trzeba było wychodzić. W duchu byłem przekonany, że frekwencja raczej nie dopisze, że prawdziwych biegaczy jest dużo mniej, niż to normalnie wygląda, gdy dotarłem jednak na start byłem w szoku! Prawdziwych fanów jest więcej niż mogłem sobie wyobrazić! Na starcie stanęło przeszło 5261 biegaczy, rolkarzy, chodziarzy (w sensie Nordic Walking), wózkowców i innych. To bardzo dużo, zważywszy na pogodę. Na dwa dni jednak przed startem czytamy na stronach biegu, że miejsc już brak, że lista 7 tys. miejsc startowych została wypełniona – wiadomość niesamowita i budząca nadzieję. Pakiety jednak odebrało tylko 6241. Prawie cały tysiąc nie przyszedł więc aby pobiegać (być może właśnie ze względu na pogodę?). Liczby te ostatnie też dają myślenia… Ale dajmy na razie liczbom spokój. Porozmawiajmy o samym biegu. Bieg wypada porównać z zeszłorocznym – tak chyba będzie najsprawiedliwiej. I jest bardzo w tym roku dużo plusów. Na początek: trasa. Zmieniona kompletnie. Czy lepiej? Można dyskutować – mi się jednak podobało przede wszystkim z okazji biegania po centrum (bardzo to lubię ;) ) oraz tego, że start i meta były w tym samym miejscu – to jest wielka wygoda dla biegających – mogą po biegu od razu uciec do auta i zagrzać się :))) – zwłaszcza w taką pogodę. Fascynującym był fakt, że wbrew pogodzie było bardzo wielu kibiców. To było budujące i dopingujące. Inna sprawa, że z roku na rok tych prawdziwych kibiców przybywa – bardzo miłe uczucie biegać w takim akompaniamencie. Kultura biegu na bardzo wysokim poziomie. Miejscami było ciasno i nie sposób było kogoś nie dźgnąć łokciem – ale zawsze w takich sytuacjach szeroki uśmiech i słowa przeprosin łagodziły kompletnie te chwilowe niedogodności. Zupełnie przeciwieństwo zeszłorocznego biegu – to był wieeeelki plus – może dlatego, że blisko tysiąc biegających (z tych co odebrali pakiety) nie stawiło się na starcie? Troszkę niesprawiedliwie może oceniam nieobecnych, ale fakt faktem, że ten rok był pod znakiem wielkiej kultury biegania. Deszcz więc na szczęście nie popsuł atmosfery biegu. Wprawdzie już po pierwszym kilometrze zaczynało dobrze chlupać w butach a koszulka nabierała kilogramów z każdym kilometrem to biegło się fantastycznie. Należy jednak oddać ukłon moje koledze, który poprowadził mnie na dobry wynik (zważywszy na ilość moich kontuzji i biegania w ostatnich miesiącach). Przegonił mnie w bardzo dobrym tempie, tak, że już po 6-tym kilometrze miałem dosyć. Szczęśliwie zagadywał mnie, poganiał, podciągał i motywował. Jestem pewien, że bez jego towarzystwa i wsparcia nie zrobił bym tak dobrego czasu :). Zresztą jego towarzystwo i towarzyskość jako taka (zaczepiał biegających co chwilę :) ) sprawiała, że zdecydowanie sympatycznie robiło się w ten deszczowy dzień :))) A jaki wynik? No tak – już parę razy zadano mi to pytanie, więc czas w końcu to wyjawić ;) Czas, na jaki mnie pociągnął kolega to 53:30 (choć system twierdzi, że 53:43 – zupełnie nie wiem jak to policzył, bo z kolegą biegliśmy łeb w łeb, czyli czasy powinniśmy mieć identyczne). Nie jest to mój rekord, ale po ostatnich lżejszych bieganinach to jestem bardzo zadowolony z wyniku. Zresztą na drugi dzień odczułem ten wynik w lekkich zakwasach ;)) Ale warto było! ;) Czas ten dał mi 2794 pozycję w klasyfikacji ogólnej, 985 w grupie M30 oraz 2590 wśród mężczyzn. Biegających było (jak wcześniej już wspomniałem) 5261, z czego 4308 mężczyzn. W grupie M30 miałem 1594 rywali :) Bieg pokonałem więc na miarę amatora ;) Bardziej jednak fantastycznym ze statystyk jest to, że wśród biegających M70 i K70 wystartowało 19 osób (!!!) a w grupach M60 i K60 blisko 100! Fantastyczne! Chciałbym w tym wieku też mieć taką formę :))) No i teraz powinien przyjść czas na fotki. Niestety jeszcze nie miałem chwili, aby wyszukać swoje – będę wiec podrzucał na bloga systematycznie i informował o tych nowościach – czytelników proszę o cierpliwość – na pewno zdjęcia się pojawią :) Reasumując: fantastyczna impreza. I do tego wyszedłem cały i zdrowy z tego biegu (nawet bez kataru!) – więc wielki plus dla tej imprezy!

2 listopada 2009

Zaproszenie na XXI Bieg Niepodległości

Znowu mnie tu dawno nie było, tłumaczyć się jednak tym razem nie będę :))) Zamiast tego chciałem zaprosić wszystkich fanów biegania jak i sympatyków imprez masowych na kolejną edycję Biegu Niepodległości – będzie to XXI-sza edycja. W tym roku trasa została kompletnie zmieniona, oto mapa: tak dla kibiców, aby wiedzieli gdzie można się przyczaić z kibicowaniem :))). Start imprezy jest o godz. 12.00 sprzed Urzędu Patentowego w Alejach Niepodległości. Którego dnia? Oczywiście 11.11.2009 :)) – gorąco zapraszam! A do ponadto? Dzień wczorajszy zasługuje na uwagę – i to nie tylko ze względu na ponure (nie wiedzieć czemu?!) święto, ale z powodu mojej aktywności. Otóż przed południem zdecydowałem się trening biegacki – wyszło niecałe 7km. Lubię biegać za dnia – można podziwiać zmiany w przyrodzie, cieszyć się mnogością kolorów i zapachem gnijących liści… tak, zdecydowanie lubię jesień i to jak pięknie maluje świat – i do tego jest tak pięknie kapryśna :))) Wieczorem zdecydowałem się jeszcze na wypad rowery, choć temperatura była już lekko ujemna. Ostatecznie zmarłem trochę, ale było super. Wybrałem się z aparatem na cmentarz w Jabłonnej i tam popstrykałem chwilkę. Oto wyniki:
1 Listopada 2009
http://picasaweb.google.com/robsik/1Listopada2009# - nie wiele tego, ale to z powodu zimna ;)) Ciekawostką techniczną jeżdżenia w takich warunkach jaką jeszcze chciałbym się z Wami podzielić, to taki banał, jak rozszerzalność cieplna metalu. Otóż przy takiej temperaturze linki kurczą się delikatnie i wymagają dodatkowej regulacji, aby przerzutki chciały działać jak należy – choć z fizyki jest to dla mnie oczywiste, to jednak w praktyce byłem lekko zaskoczony :))) A na cmentarzu jak co roku – było przepięknie!