=== Robsik's Blog on WordPress ===

31 marca 2011

Przyjaźń

Dawno nie pisałem - czego to efekt, to nawet nie wiem, czy powinienem pisać... z drugiej strony uświadomiono mnie, że to całkiem normalne, jeśli nie powszechne wręcz zjawisko: czyli problemy małżeńskie. Szczerze mówiąc jest kompletnie wyczerpany i nie wiele mi sił zostało, choć na razie nie poddaję się...
W między czasie jednak trafiam na całkiem zjawiskowe tematy i opracowania, w tym także wywiady z ciekawymi ludźmi. Ostatnio trafiłem na wywiad z panem prof. Cezarym Wodzińskim. Przedstawiam kilka najciekawszych fragmentów myśli - mnie powaliły, więc jest szansa, że przyda się także komuś z Was. Oto one:


Myśle że przyjaźn to taki dziwny rodzaj „samotności" we dwoje.


A niby skąd czerpię tę pewność, co jest dobrem dla mojego przyjaciela? I po co mi ta wiedza? Żeby się wywyzszyć czyimś kosztem?

 Na przyjacielu nie mozna się zawieść. Gdy przychodzi moment zawodu, przyjaciela już nie ma, przyjaźń się kończy. Niezawodność jest sercem przyjażni, choć nie oznacza to żadnego pisanego czy niepisanego zobowiązania. Zawał serca w przyjażni kończy się rozejściem.

 Przyjaźń nie jest dana raz na zawsze, nie ma jednej gwarancji, ze będzie trwała wiecznie. Może się nagle skończyć, nawet bez powodu. Brak gwarancji, ryzyko niepewności są nieuchronnie wpisane w przyjaźń.

 Spór bywa w przyjażni częstym i mile witanym gościem. Tyle że nie jest to rozgrywka między ego i alter ego. To nie jest pojedynek ani walka z innym. Stawką w sporze przyjaciół nie jest wygrana jednej czy drugiej strony, nie jest nią nawet przekonanie drugiego o jakichś domniemanych własnych racjach. To w ogóle nie jest konfrontacja między stronami, lecz spór o „coś". Próba wspólnego dochodzema — niekiedy na drodze negocjacji i wzajemnych ustępstw — tego, co dla nas ważne i najważniejsze. „Prawda rodzi się we dwoje" — mawiał Nietzsche, nie ma dogodniejszych warunków dla tego porodu niż towarzystwo przyjaciół

 Niepodobna wyobrazić sobie miłości, która nie jest prawdziwą przyjaźnią.

 Wspólne milczenie w przyjaźni jest bardzo ważne. Mówienie wymaga nieustannego rytmicznego oddychania, a gdy przychodzi niezwykle chwila, trzeba wstrzymać oddech. Tak, zeby jej nie zagadać. Żeby jej nie spłoszyć.

 Do czego właściwie potrzebny jest nam przyjaciel?
— Do niczego. Przyjaźń nie jest wspólnotą potrzeb, nie służy zaspokajaniu czegokolwiek. Tak jak nie kalkuluje, tak też niczemu nie służy.

 Po co sie przyjaźnić?
- Tak jak przyjaźń niczemu nie służy tak też nie ma żadnego określonego czy choćby mglistego celu. Pa prostu jest i pozwala być. A ryzyko? Tkwi pewnie we właściwej przyjaźni otwartości. Jeżeli przystaję na tę otwartość, oznacza to, że gotów jestem na odmianę. Dar przyjaźni pozwala się odmieniać, być innym, niż się jest. W przyjażni ryzykuję więc własną niewzruszoną tożsamość, pozwalam sobie nie tylko być z innym, ale i być innym. Przyjażń otwiera szeroko okna i drzwi mojego świata.
 
Wolność od oceniania to jedna z najbardziej urodziwych stron przyjaźni. Żyjemy w świecie pełnym ocen. Co za ulga znaleźć się w takim ustronnym miejscu bez ocen! Świat rządzony przez ducha przyjaźni obywa się bez ocen, więcej — wystrzega się ich jak zarazy, podejrzewając słusznie, że mogą tu tylko szkodzić, a nawet wyznaczać kres przyjaźni.

 Przyjaźń wystrzega się symetrii i handlowej ekwiwalencji. Polega na afirmacji i ufności a nie na oczekiwaniu, że otrzyma się tyle, ile się da. To osobliwa wymiana, która nie liczy się z oczekiwaniami. W ogóle nie liczy i nie liczy się z niczym. Nie rachuje, nie posługuje się kalkulatorem. Jest szczęśliwym podarunkiem, który nie ma ani ceny, ani ciężaru, jaki można by zważyć i oszacować.

 Nie ma sensu pytać, kto ile poświęca w przyjaźni. To tak jakby pytać, ile wart jest uśmiech albo jaki jest ciężar właściwy pocałunku.

 Kluczem do zrozumienia fenomenu przyjaźni jest formuła „pozwolić być". Najważniejszym gestem, jaki się wykonuje wobec drugiego człowieka, jest pozwolenie mu na bycie takim, jakim jest. Ale żeby to się stało, trzeba najpierw otworzyć się na drugiego, a potem absolutnie i ostatecznie go zaakceptować. Takim, jaki jest i jaki może być.

 Przyjaźń jest gorąca. Pragnie pełnego zaangażowania. Przede wszystkim zaś niczego nie wyłącza, z niczego nie rezygnuje — pragnie żaru i chuchania w żar.

 Przyjaźń zakłada, że "ja" ustępuje — że się wycofuje z gry, zawstydzone swoją potrzebą bycia na pierwszym planie, wolą dominacji. Stoi sobie z boku i co najwyżej przygląda się zdziwione.
Przyjaźń nie rozgrywa stę między,ja" i „ty" lecz „pomiędzy", które powstaje wtedy, gdy oba "ja" rezygnują ze swoich egoistycznych pretensji i ustępują sobie miejsca. Przyjaźń potrzebuje paradoksalnego dystansu — dystansu, który zbliża. Jak gdyby między "ja" i "ty" które oddają się przyjaźni, wkraczał ktoś trzeci, który nas przyjaciół przekracza, jest czymś więcej niż my, przewyższa prostą sumę "ja" plus „ty". Taki duch czy — może lepiej nazwać go z grecka: daimon przyjażni.

 Przyjaźń należy do istot płochliwych i dyskretnych. Próżno szukać jej definicji. Lepiej się przyjaźnić, niż ją definiować