Uch! Co za dni! Nabieram rozpędu jak jakiś francuski pociąg a doba nadal nie chce się rozciągnąć. Znalazłem teraz kilkanaście minut, aby coś napisać a potem ruszam w długą trasę: do Szczyrku. A wczoraj odwiozłem rodzinę na wakacje – zrobiłem prawie 500km. To niesamowite jak podróż z całą rodziną potrafi zmęczyć :))).
W tym natłoku udało mi się jeszcze wczoraj pobiegać – z samego rana, jeszcze przed wyjazdem. Zrobiłem lekko ponad dyszkę. Był to o tyle ciekawy bieg, że spotkałem sąsiada, który właśnie poskładał rower (na nasze wypady rowerowe :) ) i miał jazdę próbną. Dzięki temu podłączyłem się do niego, a on do mnie i tak wspólnie zrobiliśmy prawie 9km. Dość intrygująco musiało to wyglądać, bo ludzie bardziej się gapili niż jak biegam sam – nie wiem o co chodzi?...
Najważniejsze, że zakwasy rozbiegane.
Najgorsze jednaj jest to, że dziś jest mecz finałowy EURO2008 – nie wiem jak ja to zrobię aby dziś jeszcze pobiegać…?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz