Tak, tak – pobudka była dosyć wcześnie, ale to dlatego, że miałem troszkę więcej przygotowań niż zwykle: do przygotowania był rano dodatkowy rower i trzeba było oba rowery zapakować jeszcze na samochód. Tym razem moim towarzyszem podróży był Robert. Ciekawy jestem czy jeszcze da się namówić, bo chyba trochę mu dała w kość ta wyprawa. Ale może od początku.
Trasę wyznaczyłem na bazie przewodnika Pascala: trasa nr 27 (chyba). Tyle, że w moim przewodniku nie było tej trasy (jak i nr 26). Szczęśliwie jednak została opublikowana na stronach wydawnictwa Pascal. I dobrze, bo to naprawdę świetna trasa! Fakt, że wymagająca, ale za to wyśmienicie ciekawa i piękna! Opis trasy jak zwykle był niezadowalający, ale do tego można się przyzwyczaić. Dodatkowym problemem był słabo oznakowany szlak pieszy czerwony – wiele oznaczeń było już tak wyblakniętych, że tylko zatrzymując się można było je zauważyć. I do tego doszedł brak oznaczeń zakrętów szlaku – to było chyba najbardziej irytujące.
Wyruszyliśmy o 5:00 z PKP Choszczówka szlakiem żółtym. Na dzień dobry droga piaszczysta i trudno przejezdna, ale tylko przez pierwsze 200m. Potem już był piękny Legionowski Las. Po jakimś czasie kluczenia po tym lesie natrafiliśmy na kilka solidnych wydm. Trzeba było nieźle się napocić, bo jak przystało na wydmy, podjazdy i zjazdy były bardzo piaszczyste. Trzeba było więc nadrabiać nieco pieszo.
Dopiero po chwili spostrzegliśmy się, że zgubiliśmy szlak. Może to i dobrze, bo te wydmy były faktycznie piękne! Tak więc zmieniliśmy nieco trasę. Co więcej: następnym razem też tędy pojadę!
Gdy wjechaliśmy do Józefowa, to było już nieco mniej ciekawie. Teraz wiem, że mogliśmy wybrać nieco lepszą drogę (szlak rowerowy zielony) – byłoby nieco ciekawiej. Ale następnym razem na pewno to poprawię. A muszę dodać, że następny raz na pewno będzie, bo trasa ta jest po prostu super! I tak dojechaliśmy do Łajski. Tam znowu udało się zjechać na mniej cywilizowane drogi a następnie znowu do lasu, po którym prowadził nas pieszy szlak czerwony. Tak super trasy rowerem jeszcze nie pokonywałem! Wprost nie da się tego opisać słowami! Inna sprawa, że pajęczyn miałem już pełną buzię, twarz, nogi, ręce i w ogóle wszystko, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało! Polecę każdemu tę trasę!
Tu trasa była już słabo oznaczona, więc parę razy zgubiliśmy szlak. Idzie go jednak odnaleźć ponownie, więc ostatecznie nie było aż tak źle ;))).
Potem Dąbrowa Chomotowska za przejazdem znowu do lasu! Ech! Pokochałem tę trasę, choć tym razem musieliśmy ją ze względów czasowych nieco zmodyfikować (być może nawet skrócić). To też skończyliśmy w innym miejscu niż zamierzaliśmy. Ale nadrobię następnym razem :))).
Robert niestety narzekał na siedzenie – chyba niezbyt wygodne siodełko miał. Inna sprawa, że tyle godzin to jeszcze nie jeździł na rowerze (oczywiście ostatnio). Mam tylko nadzieję, że jeszcze da się namówić na podobną wycieczkę :)
A pogoda? To chyba każdy widział – udana aż za bardzo! Na słońcu to przypiekało okrutnie nawet już o 9:00. Wolę jednak taki skwar niż deszcz, więc ostatecznie nie narzekaliśmy :). A teraz dla zainteresowanych przedstawiam mapę naszego przejazdu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz