A miało być tak pięknie… - chciałoby się zaśpiewać z Elektrycznymi Gitarami. Wstępnie miał być Tomek (odpadł na 2 dni przed), Robert (odpadł dzień przed), Boguś (odpadł z samego rana) i Krzysiek – jedyny, który stawił się na wycieczkę. Ostatecznie wycieczka jednak była fajna, lekka i przyjemna. Do tego udało nam się trafić do bunkrów – to było coś! Przejechaliśmy dziś zaledwie (niecałe) 45km ze średnią jazdy na poziomie 15km/h – więc dość szybko. Co fajniejsze nie czuliśmy zmęczenia. Można było więc pozwolić sobie na trochę improwizacji w wyznaczaniu trasy :))) Tak troszkę na zasadzie jechać gdzie oczy poniosą – choć na pewno nie do końca, bo ostatecznie dotarliśmy do domu :). Na mapie widać nasze zmagania. Najciekawszym elementem wycieczki zdecydowanie było dotarcie do bunkrów. Tak troszkę przez przypadek, ale liczy się efekt końcowy. W galerii znajdziecie fotki z tamtego miejsca – jest niesamowite! Wchodząc na teren bunkrów jest ostrzeżenie, że fortyfikacja grozi zawaleniem i wstęp wzbroniony i że wchodzisz na własną odpowiedzialność – ale nie mogliśmy się oprzeć, aby tam nie pójść :))) Na zdjęciach widać jak te wielotonowe bloki obsuwają się z czasem – wygląda to obłędnie! Następnym razem już muszę zabrać lepszy aparat, bo ten z telefonu już nie radzi sobie z tak pięknymi miejscami, jakie dziś widziałem… A oto trasa naszej wycieczki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz