No tak, to wszytko zaczyna się składać w jedną, logiczną całość. Jakiś czas temu żona zaprzestała robienia galaretek (chyba się znudziło - bo ile można :) ) i ostatnio zaliczam kontuzję z kolanem. Niby nic groźnego - tylko jakiś tydzień poza treningami, ale to oznacza, że brak galaretek w menu nie wyszedł mi na dobre...
"Wylądowałem" w Poniatowej. Zabrałem cały potrzebny sprzęt do biegania. Ale chyba poleży w torbie całe święta - leżę z gorączką w łóżku. Gorączkę mam od wczoraj i od wczoraj podjąłem walkę z jakimś paskudztwem. Na razie ani lepiej ani gorzej. Muszę jednak przyłożyć się do leczenia, aby na SKŚ2 być na pewno.
A więc przerwa w treningach będzie jeszcze dłuższa, ech...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz