Nie ma to jak zarobić się na dobre! Z tego wszystkiego wczoraj mi trening wypadł. Teoria głosi, że się już taki trening odpuszcza, ale ileż można czekać!? Dziś więc po wielu godzinach spędzonych w aucie, zebrałem się pobiegałem z Grzesiem. Zrobiłem zaledwie 8,2km, ale od razu lepiej się poczułem. Tego mi trzeba było!..
Szczęśliwie wszystko wskazuje na to, że kolana odpoczęły. Staw skokowy można uznać, że nie bolał. Lekko pod koniec poczułem łydkę, ale to może być efekt szalonego „biegania” po mieście – zrobiłem ponad 11 tys. kroków! Czytałem gdzieś kiedyś, że 10 tys. kroków dziennie to dobre minimum. Aby tyle zrobić w ciągu dnia naprawdę nieźle trzeba się nabiegać i chyba zrezygnować z samochodu, autobusów itp. Nogi więc zmęczyłem porządnie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz