To istne szaleństwo! Zrobiłem dziś jeszcze 14,65km! Sam oczywiście tego bym nie dokonał – dałem się namówić na bieg z Gosią – twierdziła, że będzie lightowo i że jakieś 10km. No cóż – wydłużył się nieco dystans, a moje mięśnie pod koniec czuły już trudy ponad 1,5h biegania. Trzeba przyznać jednak, że biegało się sympatycznie – Gosia zalicza się do osób dość rozmownych, więc trudno było się nudzić, a dystans ten przeleciał tak szybko, że gdyby nie zmęczenie nóg, to może i jeszcze człowiek by pobiegał. Tym razem jednak zastosowałem po biegu zimny okład. Tak na wszelki wypadek, choć i tak spodziewam się, że mogę mieć problem ze stawem skokowym. Jutro jednak krwiodawstwo, więc 2-3 dni odpoczynku powinno mi dobrze zrobić. Dziś jeszcze jedno pifko i do łóżka…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz