No i tydzień wyszedł dość wypoczynkowy: zaledwie 21km wybieganych. A to dlatego, że w weekend zrobiłem ponad 700km autem. Odwiedziłem ładny kawałek rodziny, mogłem zobaczyć się z tymi, których już nawet kilka lat nie widziałem. Dni miałem tak wypełnione, że nie było mowy już o bieganiu, choć sprzęt miałem ze sobą. Postanowiłem więc kontynuować plany treningowe tak jak by nic się nie stało. Dziś więc nadal bez biegania, ale zaliczyłem trochę ćwiczeń rehabilitacyjnych – noga trochę nieruszana – trzeba ją pobudzić do działania :)
Dziś także zamówiłem płytę u Dori. Chyba dwa kawałki już słyszałem z tej płyty i zapowiada się ciekawie. Gdy zaś dziś poznałem prawdziwą historię tej płyty zachorowałem na nią kompletnie! Z jednej strony to może nie najlepiej, że z takim zabarwieniem będę jej słuchał, z drugiej strony jednak nie będę jej czuł po omacku – już wiem co tam mogę znaleźć i czego się spodziewać. To chyba nawet tak lepiej.
A rano spróbuję wstać aby pobiegać. Ciekawe czy się uda, bo roboty poniedziałkowej cały czas mam pod dostatkiem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz