=== Robsik's Blog on WordPress ===

30 listopada 2008

Horror biegacza

Nawet gdy realizacja planów jest tuż tuż i czujesz już smak zwycięstwa – pamiętaj, że nadal może Ci się wymknąć z rąk. I chyba tak będzie właśnie ze mną. Dziś trening w Poniatowej. Zostało tydzień do półmaratonu. Na drugim kilometrze zaczynam odczuwać prawe kolano. Z początku wydaje mi się, że słabo się rozgrzałem, ale już po chwili wiem, że nadchodzi moja zeszłoroczna zmora: zespół pasma piszczelowo-biodrowego. Został tydzień – czyli na 95% start mam z głowy. Mam jeszcze kilka dni na ćwiczenia wzmacniające, masaże i rozciągania – ale biorąc pod uwagę jak długo walczyłem rok temu z kontuzją oznacza to raczej dłuższą przymusową przerwę w treningach. Ech… Złość, frustracja, bezsilność – wszystko po troszku. Na razie. Czuję jednak, że uczucia te będą rosnąć w potęgę, a ja będę musiał się z nimi wzmagać… Natychmiast obejrzałem dzienniczek treningowy. Faktycznie ten miesiąc wygląda inaczej: poprzedni miesiąc: 148km, aktualny: prawie 200km(!); w październiku jeszcze jeździłem rowerem w listopadzie zaledwie raz(!). Zniknął mi więc cross-traning, kilometraż wzrósł i do tego mam jakieś niejasne przeczucie, że ten Wawerski Kross mógł się nieco przyczynić do przeciążenia tego cholernego pasma! Jednym słowem znowu zostałem uziemiony i znowu troszkę na swoje życzenie… Zrobiłem dziś 5,24km w średnim tempie 7:31 (co chwilę musiałem przechodzić do marszu, ze względu na ból w okolicach kolana). Jutro więc nie biegam, we wtorek też nie. Czy pobiegnę w półmaratonie? To się okaże najpóźniej w piątek a zweryfikuje w sobotę za tydzień. A teraz muszę się zdrzemnąć, aby część z tych emocji popłynęła wraz z snami… I na koniec mapka biegu:

Brak komentarzy: