Brrrr! Co za ziąb! Dziś wieczorem temperatura spadła już do 4 stopni. A do tego jeszcze ten nieprzyjemny silny wiatr! Paskudztwo. Jako, że dziś zanabyłem bieliznę i spodnie do biegania w sklepie Tchibo, to postanowiłem, w obliczu tejże pogody, wypróbować ciuchy jeszcze dzisiaj.
Zanim jednak wyszedłem na biegania zegarek pokazywał już 22:15 – już dawno tak późno nie biegałem…
Dzień dzisiejszy jednak ogólnie był bardzo wyjątkowy, więc oprócz nowej porcji ciuchów do biegania, wybiegłem dziś z pulsometrem. Od wakacji biegałem z nim może ze trzy razy. Postanowiłem, że dziś się będę oszczędzał i postaram się pilnować, aby pobiec w zakresie pierwszym. Jednak długo tego sprzętu nie używałem i pomyliłem sygnały przekroczenia dolnej granicy z sygnałem przekroczenia górnej granicy zakresu. Stąd tez przez prawie 2km biegłem tak wolno, że puls cały czas był poniżej zakresu pierwszego (w Polar’ze jest to drugi zakres). Gdy się zorientowałem, że ten dźwięk powinien mnie zachęcić do przyśpieszenia to ruszyłem z kopyta. Wtedy okazało się, że potrafię biegać w pierwszym zakresie z prędkością 5:15-5:30 min/km!
Okazuje się więc, że moje dotychczasowe treningi oparte jedynie na tzw. słuchaniu organizmu były takie jak powinny być – to tylko mi się wydawało, że lekko się zarzynam.
Mimo więc takich perypetii z prędkością biegu, udało się wykręcić tempo grubo poniżej 6:00 – słowem: super. Gdy dodamy do tego ponad godzinną rozgrzewkę przed biegiem, to cóż nam więcej trzeba? :))) Chyba tylko stwierdzenia, że ciuchy wydają się być ok (jak na pierwszy trening to jeszcze trudno coś powiedzieć)…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz