=== Robsik's Blog on WordPress ===

26 listopada 2008

Drugi wariat?

Dobrze jest pobiegać z innym wariatem. I nie chodzi tu o szybkość biegania czy długość trasy – jeszcze nie teraz – ale determinację w treningach. Ewa wczoraj dłuższą chwilę walczyła z dzieciakami, więc efekt końcowy był taki, że po 3-krotnym przesuwaniu terminu ostatecznie wybiegliśmy na trening tuż po 22:15! W tej sytuacji można by rzecz, że już nie jestem wariatem – przecież wariaci to indywidua, a gdy już mamy dwie osoby, no to rozumiecie? :))) Wczoraj już nie było tak zimno – wiatr był zdecydowanie słabszy niż w niedzielę, temperatura około -1 stopnia i przez prawie pierwsze 3km doborowe towarzystwo :). Po tym Ewa odbiła w kierunku domu ja ruszyłem na podbój Innych ścieżek niż zwykle. Wiatr był dokładnie południowy, a moja standardowa pętelka właśnie biegnie z północy na południe i z powrotem. Trzeba było więc bardziej biegać wschód-zachów – aby jak najmniej doświadczać tego przenikliwego wiatru. Do treningu porzuciłem 8 przebieżek po ok. 20s (już nie chce mi się mierzyć tego czasu zegarkiem, więc niektóre są pewnie krótsze a niektóre dłuższe). Rozważałem, czy nie zrezygnować z nich dzisiaj – jak zwykle wiele powodów sobie znalazłem na poparcie takiego pomysłu. Ostatecznie na szczęście zrobiłem je i bardzo z tego powodu jestem zadowolony – nogi już potrzebowały takiego szybszego poruszania. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że takie przebieżki pozwalają nogom odetchnąć od nużącego wielokilometrowego biegu i są dla nich zbawcze (pomijając inne wartości przebieżek). Po raz kolejny zaaplikowałem sobie konwersacje z angielskiego na drugą część biegu (bez partnera), ale zauważyłem, że zmęczenie materiału nadchodzi po ok. 30-40 minutach – po tym czasie nowe słownictwo w ogóle nie wchodzi już do głowy. Posiedzę więc przy tzw. Playlistach aby po grupować te lekcje – efekt wydajnościowy powinien być dużo lepszy… Tak więc nakręciłem ciut ponad dyszkę, osiem przebieżek, rozciąganko na koniec i wio do domku. Tam dowodniłem się, spłukałem i do wyrka (była to już dość późna pora przecież :) )…

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Biegasz jak szalony jakiś.

Pogoda Ci nie straszna, pora dnia również, psy, niebezpieczeństwa.
Nic, zupełnie nic.

To Twoja najprawdziwsza pasja.

Dobrze ją mieć.

Taką pasję pasjonującą.


Dori

robsik pisze...

Właśnie dlatego to są "Moje-Fascynacje" :D

Anonimowy pisze...

:)

Dori