=== Robsik's Blog on WordPress ===

20 listopada 2007

Sigma PC15 do bani?

Ponieważ recencja przez redakcję nie jest jeszcze udostępniona, postanowiłem podzielić się wrażeniami z używania w/w pulsometru. A że cały czas jestem na wyjeździe, to szkoda, żeby mój blog też próżnował ;) Oto on:

Do napisania tej recenzji skłoniły mnie nerwy. Tak – można napisać recenzję, gdy Cię coś wkurzy. Tym razem recenzja o pulsometrze firmy Sigma PC-15, którego używam od jakiegoś czasu. O tym pulsometrze można znaleźć dużo przychylnych i mniej przychylnych opinii. Jest ich na tyle dużo w Internecie, że można byłoby napisać na ten temat sporą rozprawkę. Ponieważ szanuję swój i Twój czas, Drogi Czytelniku, postanowiłem skrócić tę recenzję to próby udowodnienia, że sprzęt jest nie przydatny dla biegacza. Już słyszę głosy protestu: Jak to!? Przecież to właśnie jest sprzęt dla biegaczy! Z jednym zgodzić się muszę: taki był zamysł producenta. Praktyka jednak potrafi zweryfikować takie założenia bardzo okrutnie – i tak też się stało w moim przypadku. Ale może zacznijmy od początku. Jakie funkcje powinien spełniać podstawowy pulsometr? Ja ograniczę się do naprawdę niezbędnych elementów: - powinien pokazywać „on-line” puls - powinien umieć zmierzyć czas treningu - powinien umieć wyznaczyć puls średni za dany trening - powinien umieć wyznaczyć puls maksymalny za dany trening - powinien pozwolić ćwiczyć (w moim przypadku: biec) w określonym zakresie pulsu (wystarczy jeden!) Reszta to zbytek lub nadwyżka, którą oczywiście da się zagospodarować, ale to zostawmy na razie. Czy pulsometr firmy Sigma PC-15 spełnia te podstawowe warunki? Słucham? Słyszałem „nie”? Raczej nie słyszałem. Ja w tej recenzji chcę jednak postawić tezę nieco inną niż przekonanie większości: Nie! Nie spełnia ten sprzęt wymagań podstawowych! Nie owijając w bawełnę, od razu zdradzę, że chodzi o ten punkt drugi, czyli pomiar czasu. Pomiar czasu wykonuje się z reguły stoperem. Jak działa natomiast stoper? No tak, wiem – pytanie brzmi idiotycznie. W przypadku jednak tego sprzętu, wierzcie mi, nie jest takie bezpodstawne! A więc przypomnijmy sobie jak działa stoper. Na początku jest wyzerowany i nie dzieje się nic do póki go nie „ruszymy”. Gdy damy mu znak (np. naciskając przyciskiem), że ma wystartować, odmierza czas od zera z dokładnością co do setnych części sekundy (czasami z dokładnością do sekundy, jak np. w tym sprzęcie). Odliczał tak będzie aż do chwili gdy mu powiemy „dość” (również np. przy pomocy przyciska na stoperze). Wróćmy wiec do pytania: czy Sigma PC-15 posiada stoper? No tak, rzeczywiście – gdy czytamy specyfikację techniczną to jest to jedna z podstawowych funkcji tego urządzenia. Od razu więc oznajmiamy: Tak! A ja nadal z uporem maniaka twierdzę, że NIE! Ale może czas już powiedzieć dlaczego: Większość użytkowników wie, że sprzęt ma problemy rozruchowe. Czyli nawiązanie komunikacji między paskiem a zegarkiem. Robi się tu dodatkowe zabiegi typu moczenie elektrod, przesuwanie paska w górę lub w dół, mocniejsze naciąganie paska (tak, że już co niektórym oczy zaczynają wychodzić!) czy ogrzewanie paska przed założeniem. Jakaś masakra (mówi się, że to cena technologii). Ja stosuję żel do USG. Bardzo długo utrzymuje swoją wilgotność, więc można liczyć, że zachowa ją zanim się nie spocę (a dość szybko mi to przychodzi :) ). Efekt jest wyśmienity – pali jak maluch w lecie: po chwili kaszlenia załapuje i już widzę puls na zegarku! A co się dzieje jak nie załapie? Pewnie nie każdy sobie zadawał to pytanie. Więc ja na szybko odpowiem: Nie uda mu się uruchomić stopera! Cóż – to trochę komplikuje sprawę! Oznacza to, że stopera nie odpalimy wtedy kiedy my chcemy! Wiem, wiem – dla niektórych to słaby argument. Chcę jednak podkreślić, że nadal nie jedyny! Odpaliliśmy komunikację, widzimy nasz puls, więc jesteśmy gotowi do biegu. Super. Więc startujemy! Ja z reguły już po pierwszym kilometrze pod koszulkami jestem dobrze mokry (tak już potliwość :) ). Więc o pulsometr się już nie martwię – elektrody są dobrze nawilżone, więc styk powinien być doskonały! Jednak nic bardziej mylnego! Komunikacja zawodzi nawet podczas biegu. Sygnał z czujnika potrafi zniknąć na parę chwil z eteru. Ile takich chwil? Hmmm, będzie mi ciężko policzyć wszystkie, ale niech za przykład posłuży nam XIX Bieg Niepodległości. Zrobiłem czas 1:08:00. Sigma pokazała czas 56:41!!! Tak! Stoper pokazał czas 12 minut krótszy!!! Dlaczego? Bo przy braku komunikacji z czujnika stoper automatycznie się zatrzymuje. Czy to na pewno jest stoper??? Zatrzymanie czy pauza powinna być świadomie uruchomiona – nie automatycznie! Jaka jest więc wartość tego sprzętu dla biegacza? No cóż, można w końcu założyć na drugą rękę drugi zegarek z prawdziwym stoperem i weryfikować czas inaczej. Ale jeśli dochodzimy jeszcze do kolejnego zegarka, to dochodzimy także do pytania, czy ten sprzęt na prawdę spełnia moje niewygórowane wymagania? Oczywiście bywają sytuacje z wyjściem awaryjnym. Ten pulsometr także ma takie. Ma jeszcze dwie inne metody pomiaru czasu niezależne od sygnału emitowane z paska. Z wygodą nie ma to za wiele wspólnego, ale przyjrzymy się temu. Może rzeczywiście moje spojrzenie na ten sprzęt jest zbyt krytyczne? Pierwsza z możliwości to mierzyć czas tzw. okrążeń (LAP COUNTER). W końcu kto powiedział, że okrążeń musi być więcej niż jedno? W zasadzie fakt. Ale od razu nie wpadłem na to (dopiero przy dłuższych treningach zauważyłem w/w niedogodności). Po kilku testach okazało się, że to odmierzanie czasu jest niezależne od tego czy zegarek odbiera sygnał z paska, czy też nie. No to mamy już pierwszy sukces! Druga możliwość, której praktyczności w zasadzie producent nie określa, to tzw. StopWatch. Aby do niego dotrzeć należy oczywiście najpierw być w TRAINING MANAGER następnie przejść do opcji TIME i tam wyklikać STOPWATCH. Niestety trzeba się przy tym już trochę nagimnastykować aby tam dotrzeć, co niestety jest dość niewygodne podczas treningu. Ale za to także nie jest zależne od tego czy pulsometr odbiera sygnał z paska czy nie! Wow! Tajemnicę można rozwikłać analizują bardzo dokładnie ofertę ze stron producenta oraz troszeczkę instrukcję (choć z samej instrukcji nie da się tego wydedukować). Na stronach producenta pulsometr jest ten opisany „pismem obrazkowym”. Dopiero najechanie na ikonkę stopera, pokazuje napis STOPWATCH! No to zaczyna się już troszkę wyjaśniać! Taką funkcję już odnalazłem w pulsometrze! Tylko dlaczego w instrukcji poświęca się temu kilka linijek tekstu bez wyjaśnienia co z tym powinno się robić i do czego używać?... To pytanie pozostawię bez odpowiedzi. Wszystko wskazuje więc, że nie jest z tym pulsometrem tak najgorzej, gdy wie się jak z niego korzystać, zna się jego podstawową wadę oraz metody jej ominięcia. Największy jednak żal pozostaje do producenta, który nie precyzuje tego typu zadań, a w zamian trzeba popełnić ok. 3 tygodni lekkich treningów aby to zauważyć lub popełnić kilka długich: powyżej godziny (dopiero przy długich treningach te różnice mogą być na tyle istotne, aby je wychwycić). Tezy więc nie udało mi się obronić, ale mam nadzieję, że pokazałem jak prawidłowo powinno się korzystać z tego urządzenia, aby mieć miarodajne wyniki mimo wszystko. Zastanawia mnie jeszcze tylko to, że nie trafiłem nigdzie na opis tego zjawiska – czyżby nikomu to nie przeszkadzało?...

Brak komentarzy: