A to dlatego, że kolega, który od kilku tygodni narzekał na kręgosłup, w końcu sie wykurował i pobiegł ze mną. Po takiej przerwie trzeba było pobiec w tempie 7:09 i na trasie do 5km. Jak dla mnie teraz to jest już trochę mało (chyba mało!), ale północny mroźny wiatr skutecznie psuł frajdę z biegania.
Trasę jednak pokonaliśmy i szybko uciekliśmy do domów, aby nas za mocno nie wyziębiło.
I tak było super!!!
PS: Oczywiście biegłem z N95. Sprawdziłem ponownie z Google Earth. Dziś narzucił ok. 30 metrów (przy założeniu wystarczająco dokładnie zmierzyłem w G.E.!). Co za maszyna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz