Ostatnie dni rozpędzony jestem nie tylko na treningach - robota gna w firmie też w zawrotnym tempie. Wczoraj byłem we Wrocławiu. Z goła wyglądało to jakbyśmy dla relaksu tam pojechali, ale okazuje się, że spotkanie to może procentować nowymi kontraktami! Wstałem o 3:00. Nie przeszkodziło mi to jednak poprzedniego dnia wykonać swoje zadanie: 6km+7x20s. Zadanie wykonane.
Dziś kolejny trening zaliczyłem. Wprawdzie padał deszcz, ale przecież z cukru nie jestem. Dziś w planie po prostu 8km. Nic w tym nadzwyczajnego gdyby nie to, że po roku mojego biegania udało się namówić kolejną osobę do biegania :). Tym razem padło na sąsiadkę. Zbierała się już od paru miesięcy, ale małe dzieci niestety czasem wiążą nie tylko ręce.
Ponieważ ostatnie treningi miała pod koniec podstawówki, to pierwszy trening postanowiła zrobić w tempie, które śmiało można określić „ostrożnym" (blisko 8:00 min/km). Mnie to oczywiście zupełnie nie dziwi, bo doskonale wiem co to jest ostrożność. Mimo to zrobiła ponad 2km bez marszu! Tak więc wygląda na to, że znalazłem kolejnego kompana do biegania :)
Po odprowadzeniu mojego towarzysza ruszyłem na szybszą cześć treningu: 5:25 min/km. I tak zrobiłem dodatkowe 6km. Plan wiec wykonany, nawet ponad normę. Lekko zmoknięty i zadowolony wróciłem do domu i na wstępie wypiłem żonie piwo, które postawiła na stole :) Ależ smakowało!
I na koniec fotka z Wrocławia:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz