Co za długi dzień! Wstałem o 6:00 i od razu do roboty... No ale nie o robocie będę tu nawijał :).
Dziś nabyłem (dzięki Kasi – dziękuję!) nowy aparat fotograficzny. Cenowo to czuję się jakbym robił downgrade, ale mojej żonie bardziej się podoba. Jest dużo prostszy w obsłudze, większa matryca, szybciej (niż poprzedni) ustawia ekspozycję i do tego potrafi kilka sztuczek – jak na przykład ta fotka panoramiczna poniżej (to mój aktualny widok z balkonu!). Nie wykluczone więc, że niektóre nowe fotki będą pochodzić właśnie z tego nowego aparatu – będę o tym sygnalizował :)
Wieczorem zaś ruszyłem na trening. Grześ niestety znowu podupadł na zdrowiu, ale Ewa się nie poddała. Zresztą szkoda było takiej pogody! Wybiegając na trasę mieliśmy aż 15 stopni Celsjusza! Zrobiliśmy dziś zupełnie nową pętelkę, jako, że musiałem podrzucić znajomemu notebooka. Przyznać muszę, że ciężko biega z się z takim sprzętem ;)). Pierwsza pętla wyszła więc 2,6km – i tyle pokonała moja sąsiadka! Co więcej! Pokonała to w dość szybkim na jej początki tempie: 7:03 (do tej pory biegała w granicach 7:58!).
Przyznała się, że tym razem to czuje, że się zmęczyła, ale mam nadzieję, że się nie zniechęci…
Ja dziś dociągnąłem do 9km – zgodnie z planem. Tempo dość sympatycznie skoczne, bo 5:42. Bałem się, że się wynudzę, ale dziś wyjątkowo nie chciało mi się słuchać muzyki – po przejściach z najmłodszym terrorystą mojej rodziny pragnąłem już tylko ciszy…
I na koniec podsumowanie miesiąca (jako, że dzisiejszy trening był ostatnim tego miesiąca).
Trzeba otwarcie powiedzieć, że jeden z najuczciwiej przepracowanych miesięcy. Straciłem tylko jeden trening (nie licząc maratonu MTB, który i tak dobrze dał mi popalić :) ), robiąc 148 km w biegu w przeciągu października. Kilometraż każdego z tygodni to liczba pomiędzy 30-40km.
Jest więc super! I takiej systematyczności zamierzam się trzymać nadal :)))
Kliknij fotkę, aby powiększyć:Od Moje fascynacje |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz