=== Robsik's Blog on WordPress ===

18 października 2008

Nadchodzi osiemnastka!

Miał być wyjazd, wyjazdu nie ma. Teoretycznie więc powinienem się ruszyć na bieg w Warce, ale ostatecznie wyszła robota u klienta w sobotę (praktycznie cała sobota spędzona u klienta). Ponieważ małżonka przygotowuje się do testów na poniedziałek, to musiałem zmienić nawet swoje plany treningowe. Stąd Warka odpada, a treningi weekendowe przerzuciłem na poranki. Dziś więc przed 7:00 wstałem, małe śniadanko (oj, coś dzisiaj nie szło!), rozgrzewka i wio! na dwór pobiegać. Dziś już mocno jesiennie - zaledwie 6 stopni. Na tę okazję włożyłem cieplejsze gatki i trzeba przyznać, że dobrze zrobiłem. W planie było 6km plus 6 przebieżek po 20s. Plan wykonany prawie w 100%, bo dziś dodatkowo kalibrowałem swojego polarka i ostatecznie wyszło 5,95km :))). Trzeba przyznać, że za dnia biega się inaczej: więcej ludzi, życia, światła. Wszyscy się gapią tak jakbym spadł właśnie z księżyca. Z jednej strony ich rozumiem, bo widząc takiego gościa w takie zimno można zadawać sobie pytania typu „Gdzie on ma rozum - jest koszmarnie zimno!?". Dodatkowo przebieżki w takim tłumie robi się z nieukrywaną satysfakcją :))). Nawet ci co nie patrzyli, natychmiast zwracali uwagę na strusia-pędziwiatra :))). Ale nie byłem osamotniony w tym moim marznięciu - spotkałem nawet jednego biegacza, który (co nie jest ostatnio normą) pozwolił się pozdrowić ze wzajemnością :) - w końcu jakiś miły akcent treningów... A jutro? Jutro też raniutko, ale na 18km. Namówiłem kolegę, aby pojechał ze mną rowerem. Dzięki temu będzie mógł wziąć dla mnie zapasową kurtkę i zapas napojów. Ale o tym to będę pisał jak uda mi się wrócić ;)

Brak komentarzy: