Kolejny dzień kuracji przeżyłem. Znowu nie było lekko. Pociesza fakt, że półmetek ma za sobą a kolejna skrzynka cytryn już czeka na kontynuację. Robiąc dziś synowi sok ze świeżego grejpfruta i pomarańczy podciągnąłem troszkę tego soczku (tak, tak – jeszcze mi mało :)) ) i aż się zachwyciłem! Przy tych cytrynowych sokach, ten smakował lepiej niż miód! Poezja w gębie! Coś czuję, że po kuracji to będzie pierwsza rzecz jaką sobie zrobię ;)))
A wieczorem? Udało się pobiegać w trójkę. Jola przyłączyła się do biegania i wygląda, że ma więcej możliwości i zapału niż Ewa – przynajmniej na razie. Czas zweryfikuje jak to będzie wyglądało dalej. Gdyby jednak tak było, jak podejrzewam, bo mam szansę na partnerkę w bieganiu na dłuższe dystanse niż tylko 2-3k :))) To byłoby cudne!
Następny bieg w trójkę już we wtorek. Aż nie mogę się doczekać :)))
Dziś natomiast z dziewczynami zrobiłem w sumie 3,5km. Drugą pętelkę zrobiłem już w lepszym tempie i z jedną przebieżką długości ok. 350m w tempie 3:58. Gdyby ten stan powrotu formy się utrzymał, to może zdążę jeszcze pobiec w półmaratonie w Wiązownie – bardzo bym tego chciał. Ale na razie się nie poganiam i spokojnie realizuję swoje założenia treningowe.
1 komentarz:
Wiązowna!
Świetny pomysł. Trzymam kciuki, by Ci się udało.
Dori
Prześlij komentarz