Ech, co za weekend! Nie dość, że mocno pracujący to jeszcze nie udało się dokonać wszystkiego tak jak planowałem. Stąd też nie udało się wybrać na zimowe górskie biegi do Falenicy. Nie był jednak powód do załamki – wieczorem poszedłem na trening aby odrobić to co straciłem. Wybiegłem dopiero 23:40 – niestety rodzina czasami potrafi wyssać wszelki możliwy czas, jaki tylko masz do dyspozycji. I czasami jest to super miłe, ale czasami płacisz za to tym czasem, który mógłbyś spędzić np. na śnie. Wybiegłem na dystans ok. 6km. Nie byłem pewien, kiedy pojawi się ta moja granica bólu. Gdy więc wykręciłem szóstkę stwierdziłem, że będę nadal kręcił kółeczka aż do dyszki lub aż do momentu bólu. Kółeczko, które ostatnio kręcę ma długość niecałego 1,2km. O tyle sympatyczne jest, że większość drogi prowadzi po śniegu. A ssanie na bieganie po śniegu jest baaardzo wielkie :)))) Pomimo późnej pory przechodniów spotykałem dość wielu – może z okazji soboty i całkiem nie mroźnej nocy. Jedną parą spotykałem aż 4 razy! W końcu mi rzucili: „A pan to się chyba zgubił? Już pana dziś widzieliśmy!”. Ależ mnie rozbawili! Całkiem sympatyczne zdarzenie – dużo lepsze niż głosy podziwu czy pochlebstw. I w takiej to miłej atmosferze, bez żadnych bólów kontuzyjnych wykręciłem dyszkę! Ależ radość. Wygląda więc na to, że powoli wracam do biegania, choć nie ukrywam, że trening dał mi się mocno we znaki (siłowo!). A dziś? A dziś udało się wybrać na bieg, którego nie zdołałem z kolei rok temu zrealizować: 3 Bieg WOŚP. Niezwykła impreza, niezwykle pogodna, pełna ludzi dobrej woli. Nie przydarzyła mi się tu żadna przykra historia, których doświadczyłem tak wiele przy okazji Biegu Niepodległości. Bez zbędnej rywalizacji, ściskania się. Bardzo wiele dzieci pobiegło na tym dystansie (5km) – był to niezwykły widok. Ale nie jedyny! Widziałem tam rowerzystów, ludzi na wózkach, kogoś ze straszną chorobą nóg (tak strasznie powykręcane do środka), ludzi z wózkami, na rolkach – wszelkiej maści! Coś pięknego! Ale co tu się dziwić – idea także jest piękna, więc być może to są jeszcze te chwile, gdy odnajdujemy w sobie wielkie pokłady człowieczeństwa. Dobrze, że mamy szansę poznać siebie samych również od tej strony – to daje nam jakąś nadzieję na lepsze jutro – że nie jesteśmy zepsuci tak do szpiku kości… Całość trasy chłopaki przegonili mnie w bardzo przyzwoitym tempie. Pierwsze kółeczko ze względu na tłum wyszło w tempie 7 min/km, ale następne to już było prawie ściganie :))) Drugi kilometr – 6 min/km, a kolejne już w okolicy 5:20 :))). Od drugiego kilometra nie było już ciasno, więc można było przyśpieszyć –tak tez i zrobiliśmy. Na mecie czekamy na nas przepiękne medale! Warto było dla samego tego medalu tam pobiec – umieszczam go oczywiście wśród fotek z dzisiejszego biegu - zapraszam do galerii.
Od 3 Bieg WOŚP |
4 komentarze:
Widze ,że nie tylko wiele czasu poświęcasz na swoje hobby ale równierz tworzysz genialne relacje z przebiegu wypraw biegający. Jestem pełen podziwu za obydwa wyczyny. I ten Twój pazur w pisaniu. Świetna robota Robercie
Oj, tu już chyba najzwyklej mnie przechwalasz - nadal mam wrażenie, że relacja jest zwykła i płaska.
Nie mniej jednak ślicznie dziękuję za miłe słowa :)
GRATULUJE ZDOBYCIA MEDALU!!!!!:)
Tu nie biagało się aby wygrać - medal dostawał każdy, kto ukończył bieg. Ale trzyba przyznać, że przepiękny!
No dziękuję za gratulacje :)
Prześlij komentarz