=== Robsik's Blog on WordPress ===

8 marca 2009

Wycieczka do Decathlona

To jest odpowiednio wyczerpująca niedziela! :))) Z rana w prawdzie planowałem wyprawę rowerową na jakieś 40-50km (do Anina i Wawra), ale chętnym pognębiła jakaś choroba i ja widząc śnieg za oknem także odpuściłem sobie tę wyprawę. Przynajmniej na chwilę. Ale takiego ranka i ostatniego tchnienia zimy nie wolno było odpuścić. Ubrałem się, zrobiłem małe i lekkie śniadanie a następnie wyszedłem na trening biegacki, robiąc 7km. Pobiegałem sobie po lasku/parku nieopodal naszego osiedla. Frajda polega przede wszystkim na tym, że tam jeszcze świeżo „opadnięty” śnieg leżał i cieszył moje stopy, oczy i uszy! Już dawno nie biegałem za dnia – to jest coś niezwykłego. Drażniły tylko psy spuszczone ze smyczy, choć żaden z tych wolno-biegających nie okazał agresji wobec mnie. Taki samopas jednak nie sprawia, że czuję się komfortowo – napinam się wielokrotnie tak mocno, że palec leży już na spuście gazu pieprzowego… Jako, że dzień dzisiejszy to tzw. Dzień Kobiet, to chciałbym przy okazji tego posta złożyć wszystkim Paniom najserdeczniejsze życzenia, dużo zdrowia, pomyślności, radości, pogody ducha… Nie będę życzył spełnienia marzeń, bo gdy nie będzie o czym marzyć, to i życie traci sens. Po prostu miejmy marzenia i dążmy do nich! :))) Z tej też okazji udając się na drobne zakupy spożywcze nabyłem kwiaty dla moich dam. Dokupiłem także cukierki, które wszyscy uwielbiają. Dzięki temu udało się uszczęśliwić całą rodzinę :) Po tych uroczystościach wybrałem się na rower – w końcu rezygnacja poranna nie wykluczała wyprawy po południu :)) Nie chciało mi się wprawdzie jechać samotnie do Anina, więc postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym: postanowiłem pojechać do Decathlona po skakankę – ty razem dobrą. Wprawdzie miałem już jedną, ale okazał się zbyt lekka do skoków podwójnych i tych bardziej wyrafinowanych, jak np. przeplatanie rąk itp. Trasa wyszła dość dziwacznie: jechałem na czuja i jak widać na mapie (poniżej), to jazda na czuja nie jest optymalna :))) Optymalność trasy jednak nie stanowiła dla mnie problemów. Przecież chodzi także o robienie kilometrów – w tym przypadku wyszło blisko 38km. Całkiem nieźle i biorąc pod uwagę, że dziś jeszcze biegałem, to wynik był imponujący: całość trasy utrzymałem w tempie powyżej 20km/h. Skakankę nabyłem i wygląda na całkiem dobrą – sprawdzałem. Zauważyłem też, że linka do rączej przymocowana jest przy pomocy łożysk! Dla mnie to technologiczny szok – nie wiedziałem, że tu także można aż tyle technologii zastosować. Fotek dziś nie robiłem – jak już wsiadłem na rower, po śniegu nie było już nawet śladu. Nie trafiłem więc niczego ciekawego. Z pewnością nadrobię to jednak w następnych wyprawach :)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Jak już będziesz wybierał sie do Anina i Wawra to daj znać tam z Karczewa dojadę.