=== Robsik's Blog on WordPress ===

21 marca 2009

Kundle na wolności...

Wczoraj straszna winna popijawa (urodziny córki) a dziś z rana na nogi, rozgrzewka i do lasu! Zrobiłem ponad 7,5km. Znowu muszę się porozczulać jak pięknie i cudnie jest biegać w promieniach słońca! No, PRAWIE pięknie. Jak zwykle o tej porze problemem są ludzie-głąby, którzy swoje pociechy-kundle spuszczają ze smyczy: przecież muszą się wybiegać, nie? Cóż za egoizm! Dużo mniej takich sytuacji doświadczam biegając wieczorem (choć tez idealnie nie jest)! Ciekawe, co? Dziś rzucił się na mnie jakiś skundlony pies, który pewnie zamiast mózgu miał wypłowiałe trociny. Nie zastanawiał się nad tym co robił, tylko rzucił się w moim kierunku nie zwracając zupełnie uwagi na krzyki swojej nieodpowiedzialnej pani. Ja stanąłem jak wryty (ponoć to jedna z lepszych metod obrony przed durnymi psami) i wziąłem już do ręki gaz pieprzowy. Gdy ustawiłem się bojowo wobec nadbiegającego psa, ten nagle zrezygnował z ataku i boczkiem czmychnął gdzieś w gęstwiny: jak się okazało w celu zaznaczenia swojego terenu. Kobieta już z daleka z „przepraszam” na ustach, ale wnerwiony byłem już wystarczająco mocno, więc rzuciłem, że jeśli jeszcze raz spotkam tego kundla bez smyczy powiadomię straż miejską. Dialog nagle się urwał i kobieta nie słyszała już nic – co za bezczelność i bezmyślność! A co ma zrobić dziecko, które niezwykło do takich drastycznych spotkań? Mam zabronić dziecku biegać po parku albo jeździć na rowerze, bo pieprzony piesek musi się wybiegać??? Następnym razem bez skrupułów użyję gazu pieprzowego, a jak będę miał jeszcze taką możliwość to skopię kundla, tak jak już kiedyś mi się zdarzyło. Bo w sumie to co mam zrobić, jak właściciele mają to głęboko w poważaniu? Czekać aż mnie s!@#yn ugryzie???

Brak komentarzy: