=== Robsik's Blog on WordPress ===

4 maja 2008

Pierwsza dyszka?

Tego wyzwania bałem się okrutnie! Ostatnie przebiegnięte 6km było dużym wysiłkiem dla mnie, a przede mną był kolejny: 10 km! Wiedziałem, że ostatnio przegiąłem z tempem i teraz muszę tylko pilnować tempa, aby było odpowiednio dopasowane. Pech jednak chciał, że nie zabrałem opaski do pulsometru, która sprawdza mój aktualny puls – miałem natomiast czujnik prędkości. A to już coś. Czyli tempo mogłem kontrolować. Pozostało tylko przekonać samego siebie, że zakwasy nie będą przeszkadzać w pokonaniu takiego dystansu. Nad tym tematem pracowałem ze swoją głową ponad 1 dzień. Ale się udało. Pozostawał już tylko jeden problem: pogoda. Cały czas lało i lało. Znalazłem jednak w sobie nowe pokłady silnej woli i w sobotę rano o 6:00 wstałem, godzinna rozgrzewka + streching a potem wio! na ten deszcz. Biegłem w kurteczce MaratonyPolskie.PL Team – na taką pogodę sprawdziła się idealnie! Nie wytrzymały w zasadzie już tylko buty (przemokły dość szybko). Zrobiłem więc 2 kółka wokół miejscowości, w której spędzałem długi weekend a potem jeszcze kawałeczek po swój samochód, który został u znajomego dzień wcześniej. Ostatecznie wyszło mi prawie 12 km! Toż to szok! Tempo średnie utrzymało się na poziomie 6:30 – to dość szybko, zważywszy na uformowanie terenu. Próbowałem z tym tempem nieco walczyć, aby nie zamęczyć się za szybko, ale nogi niosły mnie nie miłosiernie. Staw skokowy podobnie jak ostatnio: po 2-3 kilometrach miał się świetnie. Po samym biegu już zdecydowanie mniej. W poniedziałek rehabilitacja więc koniecznie wypytam o te dziwne zjawiska. To że przemokłem do suchej nitki, to chyba nie muszę dodawać? Kurtka? Nie, nie :) – pod kurtką byłem mokry od potu, a na zewnątrz od deszczu :))) Ale bieg wspominam baaardzo ciepło! Było fantastycznie!

Brak komentarzy: