Po wczorajszym poście pewnie każdy czytelnik dostał zawrotu głowy :). Dziś więc króciutki o wczorajszych zmaganiach. We wtorek jest czas na szóstkę. Noga już na tyle mnie mniej bolała, że postanowiłem zaszaleć i zrobić tempówki. I udało się. Niestety to noga regulowała moją prędkość, co przełożyło się na mniejsze tempo niż liczyłem. Ostatnia przebieżka na szczęście pozwoliła mi nawet wejść w ostatni zakres pulsu – oznacza to, że przebieżka się udała :). Dziś na szczęście idę na rehabilitację – dowiem się więc jak to jest z tą moją nogą – czy jest ok., czy ma tak właśnie być, a ja tylko niepotrzebnie się martwię czy też rzeczywiście dzieje się coś niedobrego – zabaczymy… Pokonując kolejne przebieżki (a wyszło ich raptem 4) przerzucałem w głowie rady dotyczące wykonywania tego ćwiczenia. Prawie w każdym takim opisie mówi się o tym, że przebieżki są fajne, bo można pokazać się z lepszej strony – biegniemy szybko, ładnie itd. – słowem: możemy zaimponować obserwatorom. Nikt jednak nie wspomina o innym aspekcie przebieżek, troszkę bardziej żenującym. Otóż po przebiegnięciu tych 300-400 metrów dużym tempem, przechodzimy do truchtu lub prawie truchtania w miejscu, aby sprowadzić nasz puls na zakres pierwszy. Ciekawy jestem co wtedy sobie ludzie myślą, których mijam, a którzy nie widzieli, że przed chwilą goniłem jak wariat a teraz widzą tylko faceta biegnącego niemal w miejscu a dyszącego jakby za chwilę miał się przewrócić! Ciekawe, co? Z jednej strony umieram ze śmiechu jak sobie pomyślę co im chodzi po głowie, a z drugiej strony to pozostaje taki niedosyt…
Blog o tym co sprawia, że znajduję pasję życia: rodzina, bieganie, góry, fotografia, rower ...
=== Robsik's Blog on WordPress ===
28 maja 2008
27 maja 2008
Polar RS200sd - cz. II
Komunikacja z komputerem
Kolejne miesiące użytkowania Polara RS200sd sprawiły, że zmieniłem zdanie o sposobie i jakości komunikacji z komputerem. Przypomnę, że w przypadku tego zegarka odbywa się to tak, że zegarek wydaje dźwięki (coś jakby troszkę modem) a komputer przy pomocy mikrofonu zbiera te informacje i przetwarza. Takie rozwiązanie ma bardzo wiele wad. Na przykład jeżeli nasze otoczenie to ciche pomieszczenie to błędy zdarzają się rzadko. Jeżeli natomiast w domu nie jesteśmy sami, lub za oknem słychać szum miasta, to już nie jest tak kolorowo. Wtedy trzeba nieco wprawy i doświadczenia aby udało się te dane wysłać do komputera bezbłędnie - wymaga to już jednak anielskiej cierpliwości. Jako ciekawostkę podam jeszcze, że niedawno zmieniłem notebooka na nowszy. Taka zmiana wprowadza także naukę od początku jeśli chodzi o wysyłanie danych do komputera. Inny mikrofon, inna czułość itd. Pierwsze dwa tygodnie miałem ochotę rozszarpać Polara. Teraz jest już ok, ale sposobów trzeba szukać aktywnie, np.:
- inny kąt ustawiania zegarka względem mikrofonu
- w moim przypadku zegarek MUSI być na ręku,
- odpowiednie ustawienie czułości mikrofonu w systemie (w notebooku),
- inna odległość zegarka od mikrofonu,
- itd.
- Heart Rate
- Stopwatch
- LapTime
- Pace
- Distance
- Jednorazowo (once)
- W dni pracujące (Mon-Fri)
- Codziennie (Daily)
- ustawienia czasów i budzików
- ustawienia biegającego (czyli waga, wzrost, wiek np.)
- oraz oczywiście logo.
- Po pierwsze: dzięki obserwowaniu swojego pulsu możesz śledzić swoje postępy. Wiadomym jest, że im bardziej się wybiegamy, tym bardziej średnia pulsu przy tej samej intensywności treningów będzie niższa. To jest dla nas sygnał, że forma idzie w górę.
- Po drugie: rodzaje treningów są podzielone między innymi ze względu na zakres pulsu w jakim się poruszamy (mówi się głównie o trzech zakresach, chociaż w Polarze jest to pięć zakresów). Zakresy te wyznaczane są na podstawie właśnie HRmax. Współczynnik ten więc jest istotny.
- Po trzecie: dzięki określeniu poszczególnych zakresów, wiemy czy się nie przetrenowujemy – czy nie za szybko biegniemy jak na założony trening.
- Po czwarte: obserwacja zmian naszego średniego pulsu może być sygnałem kiedy powinniśmy zrobić sobie przerwę w bieganiu (odpoczynek międzytreningowy) – a wiadomym jest, że wychwycenie tego momentu jest dość kluczowe dla naszego organizmu i wyników treningu.
- I po piąte: śledzenie zmian OwnIndex pozwala nam na badanie postępów naszej formy oraz pozwala szybko wyznaczać aktualny HRmax (to w zasadzie oblicza już za nas zegarek).
- Test wykonujemy o jednakowej porze (np. zawsze wieczorem lub zawsze rano), oraz w jednakowej kondycji fizycznej i psychicznej (stres!),
- Nie wykonujemy testu po wysiłku (zaleca się zrobić sobie przynajmniej jeden dzień przerwy, przed takim testem),
- Nie wykonuj testu po dużym lub ciężkim jedzeniu,
- Warto zadbać aby podczas testu nie rozpraszało nas nic i nikt,
- Zadbajmy o to, aby leżeć (lub siedzieć) na tyle wygodnie, aby nie było potrzeby poprawiać się podczas testu – podczas testu nie ruszamy się w ogóle!
- Przed rozpoczęciem testu poleżmy sobie około 3-5 minut, tak aby wyciszyć nasz organizm i przekonać się, że leżymy wystarczająco wygodnie.
- Przed pierwszym wpisem naszych wyników do zegarka zróbmy sobie 3-4 pomiary (co kilka dni) – przekonasz się wtedy, czy pomiary są zbliżone – co potwierdza poprawność wykonywanego testu.
Listing nr 1
--------------- FOLLOW-UP DATA ------------- Decoding date : 17.01.2008 --------------- OwnIndex history ------------- OwnIndex : 48 (date 27.11.2007) OwnIndex : 47 (date 27.11.2007) OwnIndex : 39 (date 04.12.2007) OwnIndex : 39 (date 09.12.2007) OwnIndex : 47 (date 27.11.2007) OwnIndex : 47 (date 27.11.2007) OwnIndex : 47 (date 27.11.2007) OwnIndex : 47 (date 27.11.2007) OwnIndex : 47 (date 27.11.2007) OwnIndex : 47 (date 27.11.2007) OwnIndex : 47 (date 27.11.2007) OwnIndex : 47 (date 27.11.2007) OwnIndex : 47 (date 27.11.2007) OwnIndex : 47 (date 27.11.2007) OwnIndex : 47 (date 27.11.2007) OwnIndex : 47 (date 27.11.2007) --------------- Totals ------------- Total sessions : 21 (recorded since 26.11.2007) Total distance : 39.1 km (recorded since 26.11.2007) Total calories : 11171.0 kcal (recorded since 26.11.2007) Total duration : 12:59:32.0 (recorded since 26.11.2007) All time SonicLink use : 111 All time session recordings: 371 All time sessions with pod : 16 All time tests performed : 46 --------------- Weekly summaries ------------- Week number : 1 Total duration : 0:31:07.0 Total distance : 4.22 km Total calories : 425.0 kcal Total sessions : 1 Sport zone 1 on this zone : 0:00:11.0 Sport zone 2 on this zone : 0:05:55.0 Sport zone 3 on this zone : 0:21:58.0 Sport zone 4 on this zone : 0:03:03.0 Sport zone 5 on this zone : 0:00:00.0 --------------- ------------- Week number : 2 Total duration : 0:25:15.0 Total distance : 4.00 km Total calories : 391.0 kcal Total sessions : 1 Sport zone 1 on this zone : 0:00:06.0 Sport zone 2 on this zone : 0:00:34.0 Sport zone 3 on this zone : 0:05:43.0 Sport zone 4 on this zone : 0:18:51.0 Sport zone 5 on this zone : 0:00:00.0 --------------- ------------- Week number : 3 Total duration : 3:35:21.0 Total distance : 0.00 km Total calories : 7.0 kcal Total sessions : 4 Sport zone 1 on this zone : 0:00:05.0 Sport zone 2 on this zone : 0:00:30.0 Sport zone 3 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 4 on this zone : 0:00:06.0 Sport zone 5 on this zone : 0:00:00.0 --------------- ------------- Week number : 4 Total duration : 2:16:57.0 Total distance : 0.00 km Total calories : 0.0 kcal Total sessions : 4 Sport zone 1 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 2 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 3 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 4 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 5 on this zone : 0:00:00.0 --------------- ------------- Week number : 5 Total duration : 2:31:18.0 Total distance : 0.00 km Total calories : 0.0 kcal Total sessions : 3 Sport zone 1 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 2 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 3 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 4 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 5 on this zone : 0:00:00.0 --------------- ------------- Week number : 6 Total duration : 1:23:36.0 Total distance : 0.00 km Total calories : 0.0 kcal Total sessions : 1 Sport zone 1 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 2 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 3 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 4 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 5 on this zone : 0:00:00.0 --------------- ------------- Week number : 7 Total duration : 0:00:00.0 Total distance : 0.00 km Total calories : 0.0 kcal Total sessions : 0 Sport zone 1 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 2 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 3 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 4 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 5 on this zone : 0:00:00.0 --------------- ------------- Week number : 8 Total duration : 0:00:00.0 Total distance : 0.00 km Total calories : 0.0 kcal Total sessions : 0 Sport zone 1 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 2 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 3 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 4 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 5 on this zone : 0:00:00.0 --------------- ------------- Week number : 9 Total duration : 3:10:53.0 Total distance : 0.00 km Total calories : 2.0 kcal Total sessions : 3 Sport zone 1 on this zone : 0:00:22.0 Sport zone 2 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 3 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 4 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 5 on this zone : 0:00:00.0 --------------- ------------- Week number : 10 Total duration : 0:00:00.0 Total distance : 0.00 km Total calories : 0.0 kcal Total sessions : 0 Sport zone 1 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 2 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 3 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 4 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 5 on this zone : 0:00:00.0 --------------- ------------- Week number : 11 Total duration : 4:25:58.0 Total distance : 0.00 km Total calories : 3588.0 kcal Total sessions : 6 Sport zone 1 on this zone : 0:00:52.0 Sport zone 2 on this zone : 0:03:51.0 Sport zone 3 on this zone : 1:56:12.0 Sport zone 4 on this zone : 1:45:49.0 Sport zone 5 on this zone : 0:03:01.0 --------------- ------------- Week number : 12 Total duration : 3:28:14.0 Total distance : 0.00 km Total calories : 3145.0 kcal Total sessions : 5 Sport zone 1 on this zone : 0:01:02.0 Sport zone 2 on this zone : 0:07:54.0 Sport zone 3 on this zone : 1:50:26.0 Sport zone 4 on this zone : 1:22:02.0 Sport zone 5 on this zone : 0:06:38.0 --------------- ------------- Week number : 13 Total duration : 3:28:35.0 Total distance : 22.20 km Total calories : 2929.0 kcal Total sessions : 5 Sport zone 1 on this zone : 0:00:19.0 Sport zone 2 on this zone : 0:11:07.0 Sport zone 3 on this zone : 2:32:04.0 Sport zone 4 on this zone : 0:40:32.0 Sport zone 5 on this zone : 0:00:00.0 --------------- ------------- Week number : 14 Total duration : 0:26:33.0 Total distance : 4.34 km Total calories : 362.0 kcal Total sessions : 1 Sport zone 1 on this zone : 0:00:15.0 Sport zone 2 on this zone : 0:01:16.0 Sport zone 3 on this zone : 0:24:01.0 Sport zone 4 on this zone : 0:00:17.0 Sport zone 5 on this zone : 0:00:00.0 --------------- ------------- Week number : 15 Total duration : 0:00:00.0 Total distance : 0.00 km Total calories : 0.0 kcal Total sessions : 0 Sport zone 1 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 2 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 3 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 4 on this zone : 0:00:00.0 Sport zone 5 on this zone : 0:00:00.0 --------------- ------------- --------------- END OF DATA -------------
24 maja 2008
Rowerowanie - tym razem samotne
Wstałem o 3:45. Wiem, wiem – wielu myśli, że upadłem na głowę. Ale to ma swoje zalety i to duże. Wyjeżdżam wcześnie ,dziś dla przykładu o 4:40, pokonuję tak jak dziś odkładnie 50 km i o 8:30 jestem już w domu. A w domu cała rodzina jeszcze w betach! Cóż za uczucie! Mówię Wam! Dzika satysfakcja – oni jeszcze nie wstali, a ja już zwiedziłem połowę świata. I nie to, że się jakoś strasznie śpieszyłem – podczas jazdy udało mi się jeszcze zrobić prawie 50 zdjęć, zrobić dwie przerwy na posiłki i kilka krótszych na „wodopój”. Dziś podszedłem do trasy nr 1 z przewodnika Pascala. Trasa zakładała przeprawę przez Wisłę przy pomocy promu. Jednak nie udało mi się ustalić, czy prom kursuje czy nie. Zresztą większego znaczenia to nie miało, bo o tej porze i tak by nie kursował. Założenie było więc takie, że nadrobię drogi o jakieś 20km względem planowej trasy. To nie był problem, bo z trasy 30 km robiła się taka nieco solidniejsza: 50km – to było na rękę :) Pierwsza moja przygoda zaczęła się dość wcześnie bo na ok. 4 kilometrze: zwalone drzewo, które blokowało nie tylko przejazd wałem wiślanym, ale nawet przejście! Musiałem więc zrobić małe kółeczko. Zaraz potem, wjeżdżając na tereny EW, zobaczyłem lisa na drodze. W pierwszej chwili się zawahałem, bo był bardzo blisko zabudowań ludzkich i przeszło mi przez głowę, że może być wściekły. Na szczęście na mój widok uciekł w zarośla, przekreślając tym samym wysiłek włożony w polowanie na młodą kuropatwę. I tak pewnie dużej straty nie poniósł, bo kuropatw widziałem w tym terenie całe mnóstwo. Ciekawostką było to, że o tej godzinie nie zauważyłem ani jednego psa, wyprowadzonego przez swojego pana. Czyżby tarchomińskie psy cierpiały z powodu lenistwa swoich panów? Pierwszego człowieka spotkałem dopiero na ok. 7 km – szedł do pracy z teczką pełną nie wiadomo czego – może kanapek? Drugiego spotkałem dopiero pod mostem Grota. Ten z kolei wyglądał jakby wczoraj miał do czynienia z Wolandem i nie do końca wiedział gdzie jest i co tu robi… Kolejnego spotkałem na 10 km – ciekawe, że wychodził z ogródków działkowych – czyżby coś przespał? Na kolejnym kilometrze gwardia bezpańskich i agresywnych psów. Nie bardzo wiedziałem jak sobie z nimi poradzić, a wracać już mi się nie chciało, aby pojechać Jagielońską. Co gorsze nie byłem w stanie znaleźć żadnego kamienia, aby je nastraszyć. Postanowiłem, że się rozpędzę i przejadę tak szybko obok nich jak to możliwe (problemem była tylko nawierzchnia: płyty betonowe, ułożone dość nędznie). Na wysokości psów strach ze złością się już tak zmieszał, że gdy zobaczyłem, że psy rzucają się w pogoń za moimi nogami, nie wiadomo dlaczego wyciągnąłem rękę do nich robiąc z palców pistolet i celując do nich. I ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że to ich wystarczająco skutecznie wystraszyło i w mgnieniu oka się wycofały na ogródki działkowe. Szok… Kolejna niespodzianka czekała na mnie na Placu Zamkowym – stało tam całe stado misiów pomalowanych tak bajecznie, że spędziłem tak dłuższą chwilę na fotografowaniu. Umieszczam kilka tych fotek w galerii – polecam! A potem opustoszałe całkowicie Stare Miasto i Nowe Miasto – normalnie jak w filmie „Ja Legenda”. Niezwykły widok – znałem to miejsca zawsze jako zaludnione lub przeludnione. Jeśli ktoś chce popatrzeć to odsyłam do galerii :))) Przy Cytadeli nieco się pogubiłem. Pojechałem z prawej strony, zamiast z lewej. Okazało się, że po prawej też jest na co popatrzeć, więc ostatecznie wyszło na plus :) Później było już tylko przepięknie: Kępa potocka – kolorowa, zielona, piękna i cicha, później Las Bielański – wyjątkowo ciemny przy tej pogodzie, ale niezwykle klimatyczny i urodziwy, z przepiękną ścieżką wzdłuż skarpy z widokiem na Wisłostradę (dobrze jest patrzeć na samochody z góry :)) a następnie Młociny – tego nie trzeba reklamować, można już tylko potwierdzić, że miejsce to jest po prostu pełne naturalnej magii. Do miejsca przeprawy jednak już nie dojechałem. Mniej więcej 500m od mojego celu napotkałem na zaoraną drogę i napis „Teren Prywatny”. Prom więc chyba rzeczywiście nie kursuje. Ale dla mnie to nic strasznego – w końcu mogłem jeszcze raz przejechać przez najpiękniejsze rejony dzisiejszej wycieczki! Tak też i zrobiłem, delektując się ponownie krainami szczęścia. Było już po 7:00 – zacząłem więc nawet napotykać biegaczy – ach! Tam rzeczywiście pięknie się biega. Ale na tempo biegających spontanicznie to jeszcze za cienka jest moja noga – jeszcze muszę poczekać. Jutro mam kolejne wybieganie – ale znowu na Tarchominie…
I trasa przejazdu:
23 maja 2008
Rozbieganie...
Rehabilitacja w domu
21 maja 2008
Przebieżek brak!
20 maja 2008
Uczciwość Kurierów
no nic nie poradzę – tyle wychodzi. My cały czas mamy problem z biurem, bo oni jedno wyliczają, a potem drugie wychodzi i tak w kółko…
- to jak pan chce, ja tu nic nie poradzę.
Pozwoli Pan, że nie będę komentował tego zajścia, bo musiałbym użyć niestosownych inwektyw.
18 maja 2008
Weekendowe wybieganie
- w zeszłym tygodniu wybiegałem 400km w moich adidaskach
- w tym tygodniu wybiegałem w sumie 450km (od września z 5-miesięczną przerwą)
- w tym roku wybiegałem w sumie 100km (po kontuzji!)
- (i troszkę z innej beczki) rowerem od Wielkanocy przejechałem już 550 km.
17 maja 2008
Wycieczka do zapory w Dębe
14 maja 2008
Zmiana trybu rehabilitacji
Dziś przełomowa rehabilitacja. I w zasadzie nie dlatego, że dowiedziałem się, że mam nowych czytelników (całkiem sympatyczna wiadomość, trzeba przyznać!), ale dlatego, że w zasadzie jest szansa na przyoszczędzenie pieniążków: czyli rzadsze odwiedziny w ramach rehabilitacji. Dlaczego to takie ważne? No cóż. Rodzina już myśli o Wakacjach, więc trzeba zacząć zbierać pieniążki i przyoszczędzić na czym się da. Na szczęście tu jest pozwoleństwo i błogosławieństwo. Mam więc ćwiczyć w domu, te standardy, które poznałem na rehabilitacji, i do tego biegać. W planie treningowym zmienia się na razie jedno: pojawiają się tempówki. To chyba dobrze, choć wiem, że to mnie trochę sponiewiera. Z drugiej strony jednak czekałem na to od wielu miesięcy :))). Tak więc jeszcze tylko muszę podjąć decyzję na który dzień tygodnia ustawić tempówki i wio! Apropos „wio” to wczoraj zrobiłem szóstkę. Nie było łatwo, bo przerwę miałem od soboty – to trochę jednak długo. Rozbieganie standardowo mnie kosztowało ok. kilometra, a potem na szóstym kilometrze ból po zewnętrznej stronie nogi. Dobiec, dobiegłem. Potem jeszcze ze 20 minut czułem nogę, ale ostatecznie ból zniknął, więc w sumie nie było najgorzej. Dzisiejsza rehabilitacja w zasadzie to potwierdziła. Tak więc już jutro kolejny dzień treningu – może jutro tempówki?...
12 maja 2008
Rowerowanie w towarzystwie
Uch! Cóż to za wyprawa była! Jednak nie ma to jak z kimś wybrać się na rowerowe podboje. Na tak wczesną przejażdżkę zgodził się kolega Tomek. Szczęśliwie nie przeszkadzała mu poranna pora, o której zwykłem ruszać na tak dalekie wyprawy. Może dlatego, że też ma rodzinę i chętnie z nią spędza swój czas. Całą podróż skończyliśmy tuż po 10:00, więc jeszcze cały dzień dla zostaje! Jak dla mnie – ma to sens ;)))
Od Wycieczka rowerowa z Tomkiem (maj 2008) |
Ruszyliśmy o 5:02. Nieco chłodno, ale to pewnie przez dużą wilgotność związaną z parowaniem ziemi – rozległa lekka mgła, która tworzyła piękne widoki w połączeniu z drzewami i słońcem. Jak zwykle właściwa wycieczka zaczęła się, gdy minęliśmy oczyszczalnię ścieków – mogliśmy odetchnąć świeżym powietrzem i podziwiać wyjątkową architekturę – jakże inną od tej miejskiej zabudowy! Do puszczy dotarliśmy bez większych przygód, ale za to gadaliśmy jak najęci – dzięki temu czas leciał bardzo szybko, a kilometry na liczniku kręciły się jak oszalałe. Pierwszy postój dłuższy (bo chyba z 5 minut) przy rzece Czarnej – wyjątkowa rzeka: z jednej strony piękna i urzekająca a z drugiej strony mostka wygląda jak zwykły kanał. Po wypiciu jednak kilku łyków wody ruszyliśmy – komary już nie spały i zdawały się być wyjątkowo głodne i zdesperowane. W ten sposób po kilkunastu minutach dojechaliśmy do pierwszych błot. Tam poszło jak po maśle. Potem trzeba było ominąć wyjątkową dziurę w drodze i znowu błota. Te jednak nie były już tak łaskawe dla nas. Tomasz przy jednej z kolein zahaczył kierownicą o gałąź i fiknął do kałuży z błotem. Wyglądało to tak, jakby miał być od góry do dołu mokry, ale wyszedł z tego prawie sucho! No ale „prawie” czyni wielką różnicę. Buty i lewy piszczel zamoczył i prawą rękę. Tym samym chwycił też kierownicą trochę błota. Mieliśmy więc przymusowy przystanek na oczyszczenie roweru, butów, spodni i rąk. Roślinność jednak nie była tu łaskawa – rosło tu więcej pokrzyw niż drzew. Sprawy kosmetyczne więc zostawiliśmy na za jakieś 400m, gdzie bliżej osad domowych było przynajmniej dużo traw, które chętnie trzymają wodę. Po kolejnej przerwie uświadomiłem sobie, że moje buty też już są przemoczone – od rosy, która skrywa wszystko co możliwe. Ale na rowerze nie przeszkadzało to jakoś szczególnie. Tak dotarliśmy do Gaju Dębowego. Tu już nie zatrzymywaliśmy się, tylko jechaliśmy aż do samej asfaltówki. Zmieniliśmy trochę trasę aby nie brnąć tym bezsensownym piaskiem w stronę wydmy – pojechaliśmy od razu asfaltówką do wiaduktu. Następne błota zaliczyliśmy przy Horowych Bagnach. Były tak obfite, że zmusiły mnie do zejścia z roweru (choć ostatnio tu przejechałem!). Szczęśliwie tu już nikt się nie skąpał. Problemem były tylko jeszcze bardziej wściekłe komary, które jakby mogły to by nas połknęły żywcem. Stąd też tylko jedna fotka z tego odcinka.
Od Wycieczka rowerowa z Tomkiem (maj 2008) |
Następnie zmieniłem trasę (Pascal nieco inaczej prowadzi), aby znowu zaliczyć odcinek Kross’owy. Spodobał się Tomkowi :))) Mi zresztą też się podoba. W zanadrzu jednak miałem jeszcze jedną modyfikację trasy i ta okazała się jeszcze bardziej hard-core’owa: piaski. Dobrze widać je na zdjęciach – bardzo dużo, bardzo sypkie i bardzo pagórkowato. Ciężko było, ale ostatecznie nam się podobało.
Od Wycieczka rowerowa z Tomkiem (maj 2008) |
Dzięki tej zmianie trasy udało nam się przez przypadek trafić na starą cegielnię. Sprawdzałem nawet na GoogleEarth – widoczna jest bardzo dobrze. Za kilka lat pewnie będzie zabytkiem, a na razie to tylko ruiny i śmietnik. Tu jednak zjedliśmy śniadanie wymieniając się kanapkami jak na reklamie serka Hochland :))).
Od Wycieczka rowerowa z Tomkiem (maj 2008) |
Zaczynało robić się ciepło, a reszta trasy to był już po prostu powrót. Szczęśliwie przez mało ruchliwe miejsca, ale nie tak już ciekawe jak krajobrazy z puszczy… Fotki tradycyjnie w albumach...
11 maja 2008
Pierwszy start w 2008
7 maja 2008
Poranne kalibrowanie
4 maja 2008
Bólem mięśni kończę ten tydzień!
No i dziś ponownie zaszalałem: prawie 9km. Było to głównie szaleństwo bólu. Szczęśliwie dopiero od szóstego kilometra – zmęczenie dawało już dobrze znać o sobie. I tak jak liczyłem na nieco szybszy finisz, to na koniec cieszyłem się, że w ogóle doleciałem! Ale nie muszę chyba dodawać jak wielką satysfakcję daje takie prawdziwe bieganie? Normalnie siódme niebo! Pierwsze okrążenie (okrążenie ma 3km) robiłem z Grzesiem – dzięki temu udało się nawet nie szaleć z tempem. Grześ narzuca zawsze spokojnie tempo – to czego mi często brakuje. Dzięki temu pierwsze kilometry potraktowane zostały jako rozbieganie. Potem oczywiście troszkę przyśpieszyłem, ale nadal było to powyżej 6:00 min/km. Na koniec obowiązkowe rozciąganie – teraz takich szczegółów nie pomijam ;). Ciekawym zjawiskiem musiałem być, bo gdy zdjąłem kurtkę parowało ze mnie jak z kotła gotującego bieliznę. Parowanie było tak intensywne, że musiałem zdjąć okulary – nie sposób było aby nie zaparowały! :))) Jutro rehabilitacja. Ciekawe czego się dowiem… A tymczasem zacząłem już przeglądać pozycje w kalendarzu – gdzie mógłbym już wystartować (przynajmniej treningowo) :)))