=== Robsik's Blog on WordPress ===

5 listopada 2011

Jesienna dyszka


Dziś zmierzyłem się z dystansem 10km – po raz pierwszy od baaaardzo dawna. Przy tej pogodzie to nawet sympatycznie było. Zrobiłem to wprawdzie bez rozgrzewki, więc rozgrzewkę musiałem nadrobić podczas biegu. Dobiegłem i w sumie nic w tym nadzwyczajnego… no może poza trasa jaką wybrałem. Pełna różnych powierzchni: piasek, płyty, asfalt, chodnik, błoto, podbiegi i zbiegi, las i otwarta przestrzeń, nad wodą i daleka od wody a nawet leśna przełajówka.

To niezwykłe ile jeszcze życia w lesie. Widziałem jeszcze wiele gąsienic – chyba śpieszyły się do swoich zagubionych domków, widziałem nawet dzięcioła, który był zapracowany, że niemal ręką mogłem go zdjąć z drzewa… liści już na lekarstwo – przynajmniej tych drzewach. Drzewa łyse, aż przerażenie bierze. Choć nadal można spotkać drzewa, gdzie liście są zielone – już zwiotczałe po przymrozkach, jakby ktoś z nich powietrze spuścił – tak przedziwnie kontrastują z tymi żółciami i brązami liści, które wyścielały ścieżki i ukrywały różne niespodzianki i wystające korzenie… No może tylko jedno miejsce było pozbawione życia: pozostałości zająca… ładny musiał być…

Brak komentarzy: