Jakoś ostatnio poszło całkiem dobrze. Przeleciałem 500km w 2 h 20 minut! Wyobraźcie sobie jak musiałem sie męczyć przy diamencie, gdy 300km trzeba przeleceć w 3 h :)))
Aktualny wygląd moich nagród przedstawia się więc tak:
Nie wiem jak Wam, ale mi się już bardziej podoba :)
Jest jednak jeszcze lepsza wiadomość! Otóż mój 7-letni syn też złapał bakcyla i zaczyna kumać o co chodzi w szybowcowaniu! Mało tego: oprócz tego, że potrafi już polatać trochę, to nauczył się bardzo dobrze lądować - zgodnie ze sztuką. Przeszedł także pierwsze zadanie z 27, które potwierdzają poziom zaawansowania pilota. Umie więc wylądować bez wiatru. Następny etap, to lekki wiatr - zapowiada się, że to też przejdzie :)
Za niego więc też trzymajcie kciuki! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz