=== Robsik's Blog on WordPress ===

27 czerwca 2010

Bieszczady dzień II

Niedziela:


Dość wcześnie wstaliśmy – te górskie powietrze budzi wcześnie. Pośniadaliśmy (jak to mawiała moja prababcia) i postanowiłem, że trzeba rozejrzeć się po okolicy – póki deszcz nie pada (temperatura nadal bardzo niska i mocno zachmurzone). Zeszliśmy kilkaset metrów niżej, rozejrzeliśmy się po dużym ośrodku, gdzie właśnie odbywały się (a w zasadzie kończyły już) zawody 4x4 a następnie ruszyliśmy pod górę, która służy głównie narciarzom zimą. Udało się dojść tylko do połowy góry, bo później droga prowadziła już w gęstej trawie, która nadal dźwigała hektolitry wody po nocnych deszczach. Zeszliśmy więc na dół, aby rozpoznać stołówkę (zwaną restauracją – zupełnie niesłusznie!), a potem jeszcze bardziej w dół, aby znaleźć sklep, który wydawało mi się, że miał być gdzieś tu niedaleko – niestety nie było. Postanowiłem więc, rozmówić się z właścicielem domków, aby wypytać o bary/restauracje, sklepy, atrakcje i sprawy organizacyjne.

W trakcie naszego obchodu próbowaliśmy jeszcze znaleźć kogoś, kto nas przewiezie pojazdem 4x4 po terenie błotnistym (po tej pogodzie to żaden problem :) ) – temat okazał się jednak bardzo trudny do realizacji.

Wśród atrakcji była wymieniona słynna Bieszczadzka Kolejka – wymyśliłem, że zjemy obiad a następnie ruszymy na przejażdżkę kolejką. Wszystko dlatego, że pogoda nadal nas nie rozpieszczała.

W tak zwanym międzyczasie dojechała koleżanka, która miała nas nawiedzić, jeszcze dzień wcześniej. Przyjeżdża jednak na tyle późno, że ostatecznie na kolejkę nie wyrabiamy się i po obiedzie wracamy do domku. Znowu pada (grrr!) – chmury są tak nisko, że niemal każdy szczyt chowa się bezpowrotnie w chwmurach…

Odpoczęliśmy, pograliśmy wspólnie w parę gier a potem ruszyliśmy na dwór – córa na plac zabaw a ja z synem pokopać piłkę. Pod bramkami były tyle błota, że nawet nie zbliżaliśmy się do bramek – poćwiczyliśmy zwykłe podania. Na tak mokre trawie nie było to lekkie i syn parę razy wywinął orła w tę namokniętą trawę. W zasadzie po 20 minutach gry trzeba było się zwijać, przebrać w suche ciuchy (bo deszcze nie odpuszczał) i na gorącą herbatę.

Słowem trochę nudny dzień a pogoda poniżej krytyki…

Brak komentarzy: