=== Robsik's Blog on WordPress ===

26 czerwca 2010

Bieszczady dzień I

Wyjątkowo czasu brakuje, ale obiecałem, więc nie ma już jak się wymigać :) Od soboty jestem w Bystrem – szczęśliwie pojawiła się możliwość dodatkowego noclegu dzień wcześniej – nie omieszkałem z tego skorzystać :). Ale spróbujmy przedstawić to w formie pamiętnika.


Sobota:

Pobudka bardzo spokojna i na luzie – w planach był wyjazd przed 11:00,więc zasadniczo nie było pośpiechu. Żona wprawdzie narzuciła pewne tempo ale nie przeszkadzało mi to – wypracowanie pewnego buforu czasowego zawsze się przydaje.

Wyjechaliśmy więc tuż po 10:00 – przekonani, że jesteśmy doskonale spakowani (to przekonaniu do dziś jest prawdziwe ;) ). W planach miałem jeszcze tankowanie i kawę, ale ostatecznie stwierdziłem, że dojadę do babci bez kawy. A tak – po drodze mieliśmy jeszcze wpaść do dziadków na szybki obiad. Tak też i zrobiliśmy. Wprawdzie dziadki nie były zadowolone do końca – trudno jednak się dziwić – spędziliśmy tam zaledwie godzinę.

Dzienny plan miał kończyć się na Dynowie, ale że udało się otrzymać dodatkowy nocleg to droga wydłużyła się o ponad 140km. Z braku czasu więc odpuściliśmy sobie taką atrakcję jak Łańcut (przerzuciliśmy to na drogę powrotną).

Na miejsce dojechaliśmy tuż przed 20:00 – więc już dość późno – dzieci jeszcze spały w samochodzie, więc zostawiłem samochód na chodzie a sam zająłem się rozpakowywaniem i urządzaniem się w domku. Jest tu bardzo miły zwyczaj, że wita się przyjeżdżających rozpalonym kominkiem. Biorąc pod uwagę, że temperatura powietrza wynosiła 13 stopni i padał ciągle deszcz, to przyjąłem ten gest z radością – zwłaszcza, że kominek ogrzewa cały domek. Dodatkowym problemem był fakt, że moja córa od samego rana mocno gorączkowała – podjąłem jednak wyzwanie, że spróbujemy – założyliśmy, że to nic poważnego i że na pewno damy sobie radę.

Gdy w domku rozpaliło się już dobrze, to pobudziłem dzieci na kolację i stosowną ilość leków. Po tym kilka jeszcze wspólnych gier i zasłużony odpoczynek.

Brak komentarzy: