=== Robsik's Blog on WordPress ===

10 września 2012

Maraton tuż, tuż


Znowu dłuuuuga przerwa. Tak więc czas na sprawozdanie z moich zmagań treningowych na drodze do maratonu. A mam już „zaliczone” dwa miesiące porządnego treningu z trenerem Staszewskim. Zostało właściwie 3 tygodnie i chyba zaczynam się stresować. Aby wypełnić czas znowu uciekam do książek ;). Wczoraj wieczorem dla przykładu przeczytałem lekturę syna „Bracia Lwie Serce” – od deski do deski :). Całkiem ciekawa książka, choć moja ocena jest raczej poniżej średniej. Ale mniejsza z lekturami (a właściwie ich nadrabianiem).

W piątek odbyło się coś jeszcze. Coś ważnego i istotnego. A mianowicie: gwiazdorzyłem :) Oczywiście nie zjadłem Snikersa, bo od razu by mi przeszło. A było to dość sympatyczne uczucie i chciałem się nim jeszcze przez chwilę nacieszyć. Do rzeczy.

W piątek od godziny 8:00 byłem umówiony z fotografem, który zapełnił mi niemal 1,5 godziny. Przysłali go z tego konkursu Halls’a. Nikt nigdy nie poświęcił mi tyle czasu po drugiej stronie obiektywu. Z jednej strony jest miłe, z drugiej jednak ciężka harówka. Po zdjęciach miałem jeszcze 50 minut treningu i muszę przyznać, że zanim zacząłem trening byłem już dobrze zmęczony. Satysfakcja z udanych i wypozowanych zdjęć czasami jednak rekompensowała ten cały wysiłek. Na zdjęcia jednak muszę poczekać aż fotograf je obrobi i wyśle do agencji, która prowadzi ten konkurs.

Po treningu udałem się do skarbówki – bardzo dziwna wizyta i zupełnie niepotrzebna – niestety za pieniądze podatników :( Załamuje mnie ten cały aparat państwowo-skarbowo-prawny. Zaczynam się czuć, jakbyśmy jednak się nie wyzwolili z pod panowania komunistów. A może tylko z jednej niewoli wpadliśmy w drugą?... Nie mam siły na te męczące rozważania – nie teraz…

Po tym wszystkim zadzwoniłem do agencji aby się upewnić, że otrzymam zdjęcia. Rozmowa przesympatyczna. Dowiedziałem się jednak z niej, że w tym konkursie mam być prawdziwą gwiazdą ;))) Cóż za odpowiedzialność! Konkurs wygrały 3 osoby, które miały pobiec w maratonie. Jednak odpadła już niemal na początku (zdaje się, że dość poważne problemy zdrowotne). Druga dziewczyna została sklasyfikowana na półmaraton (co by oznaczało, że było za mało dla niej czasu, aby ją przygotować do maratonu?). Czyli maratończyk pozostaje JEDEN :) Trochę szkoda, choć z drugiej strony to dodatkowy i zaszczyt i odpowiedzialność. Na razie wszystko wskazuje jednak, że podołam :) Jak dotąd w tym roku przebiegłem 750km(!). To dość dobre wybieganie a co ważniejsze prowadzące wprost do maratonu… ech! Cieszę się i boję jednocześnie…

Dziś dostałem pytania do wywiadu – czyli gwiazdorzenia ciąg dalszy :)

Brak komentarzy: