Ano krew się polała, ale tym razem tak miało być :). Byłem dziś krwiodawcą - oddałem tzw. osocze krwi. Obie ręce pokute, ledwo żyję i dzika satysfakcja! Miałem już 2,5 roku przerwy - zaniedbałem tę działkę. Dostałem oczywiście zestaw czekolad, ale gdyby patrzeć na to ze strony materialnej to trzeba by powiedzieć, że to jałmużna a nie dodatek.
Najważniejsze jednak jest to, że krew przebadana i jest wszystko ok. Płytki nadal bardzo dobrej jakości :). No i tylko przetrwać do jutra - bo na razie to zupełnie bez sił jestem.
A jutro? A jutro powrót do rehabilitacji i w końcu powrót do dodatnich temperatur. Jako ciekawostkę umieszczam fotkę z wczorajszego popołudnia - mi się bardzo spodobała :)
W sobotę odbieram pakiet startowy półmaratonu warszawskiego a w niedzielę... idę kibicować. Lekarz cały czas zabrania biegania :( Na szczęście pozwala jeździć rowerem, więc trochę zacznę szaleć na rowerku już w sobotę (na to wskazują prognozy pogody!)...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz