Mija ten czas, ale zdecydowanie za wolno. Kontuzje nie chcą się szybko leczyć. Wczoraj widząc zielone światło chciąłem podbiec kilka kroków i pierwszy z nich bardzo szybko uświadomił mi, że jeszcze dużo wody upłynie, zanim wrócę do biegania...
Ale nie chcę i nie mogę być bierny. Oprócz ćwiczeń rehabilitacyjnych twardo staram się utrzymać jakiś poziom pedałowania - pożyczyłem rower treningowy od kolegi. Wszystko byłoby ok, gdyby nie straszna nuda tego urządzenia!
Ostatnio mam spadek formy intelektualnej i psychicznej - wtedy zasiąść do rowerka jest trudno!
Jutro wizyta u lekarza. Zobaczmy co powie. Dziś kolejny dzień rehabilitacji - czuję, że znowu będzie bolało. Ten ból chyba można pokochać... czy ja nie zwariowałem?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz