=== Robsik's Blog on WordPress ===

15 września 2010

Co za dni!?

Dziwny i trudny dzień. Na dzień dobry pożarłem (bo z wielkim smakiem!) chleb nieco przypleśniały. Połapałem się przy drugiej kanapce – śniadanie więc skurczyło się do jednej :)


Potem ciężki i ospały dzień, gdzie wszystko szło niejako po grudzie. Podobnie jak wczoraj. Gdy chciałem porobić sobie pompki i brzuszki to aplikacja wymyśliła sobie test sprawdzający – wyszło więc ok. 20 pompek i 40 brzuszków… Pobiegać też się nie udało – przyjechał szwagier na dosłownie 2 godziny – była więc możliwość spotkania się na dworcu i wypicia kawy tudzież innego napoju smakowego.

Dziś wbrew sobie zebrałem siły i zrobiłem 70 pompek i 120 brzuszków. Po tym poszedłem jeszcze biegać, choć na to zupełnie już nie miałem ochoty – żołądek nadal dawał znak, że moja ostatnia dieta jest już zwykłą przesadą a bakterie spożyte niekoniecznie są zdrowe…

Dobrze, że ten dzień się już kończy a jutro nadejdzie nowy…

8 września 2010

Wstęp do anegdoty...

I znów kilka dni minęło – jednak nie na próżno :) W poniedziałek przebiegłem się 3km w bardzo swobodnym tempie i zrobiłem powyżej 100 brzuszków. Dziś kolejne 3km, 70 pompek i 120 brzuszków :) Na razie czuję tylko zastane mięśnie, więc idzie jak po grudzie. Rozruszam się jednak i będzie dobrze (taką mam nadzieję).

To tyle jeśli chodzi o sportowe poruszenie. Na koniec tej krótkiej notki tylko wrzucę jeszcze fragment anegdotki, której byłem autorem: wysyłając maila do kontrahenta z iPhona użyłem słowa „weksle” – iPhone poprawił to na „seksie” – i w takiej formie poszło do kontrahenta. Nie muszę chyba nadmieniać, że odbiorcą tego maila oczywiście była kobieta! ;)

5 września 2010

Czas powrócić :)

No i przyszedł wrzesień – u mnie od dłuższego czasu tak pusto, jakby jesień była mocno zaawansowana. Faktem jest jednak, że wakacje rozleniwiają okropnie. Nie wiele zmieniło się w mojej motywacji i pracy nad sobą – rozżalać się jednak nie zamierzam nad sobą. Przyszedł wrzesień i zabieramy się do roboty.

Właściwie część ćwiczeń już od połowy sierpnia uskuteczniam, jeżdżę troszkę na rolkach i delikatnie na rowerze. Dopiero wczoraj dałem sobie nieco mocniej „po garach”. Zacząłem od 5km rolkowania, ale przez kilometr ćwicząc tzw. narciarki styl – czyli dużym zygzakiem bez odrywania nóg od podłoża – fantastyczna praca dla kolan i ud. Potem ciut powyżej 50 pompek, trochę ćwiczeń na pionową skrętność ciała i ok. 15km rowerkowania – wieczorem czułem się wykończony ;)

Jakiś miesiąc temu zakupiłem Nikon’a D50 (amatorska lustrzanka cyfrowa) – ponieważ blisko 30 dni „bujałem” się z reklamacją sprzętu to i nie zdążyłem nastrzelać zbyt wielu fotek. Udało się jednak upolować kilka, z którym już jestem dumny :) Prezentuję je w albumie poniżej: