Nie ma to jak intensywne dni, które nie są związane z pracą :))) Taki był wczorajszy dzień i końcówka piątku. W zasadzie w piątek nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło – jedynie tyle, że udało mi się znowu wyjechać w nocy rowerkiem na przejażdżkę treningową. Pojechałem sprawdzić, czy w Legionowie są kasztany – rok temu przywiozłem stamtąd chyba z 5 kilo kasztanów i nadal wydawało mi się, że nie zebrałem ani jednego – tysiące! :) Tego roku jednak nie było już tak fajnie – wszystko dlatego, że większość kasztanów nadal na drzewie. Wycieczka z dziećmi do Legionowa więc wypadła z grafiku a ja zrobiłem ok. 17km.
Sobota? Naprawiłem m.in. motoszybowiec – po ostatnim „krecie” wymagał drobnych napraw. Rozładowałem przy okazji baterię i doregulowałem mechanizmy. Zaliczyłem także wycieczkę rowerową z dziećmi po kasztany – wybraliśmy Jabłonną zamiast Legionowa – i udało się! Przywieźliśmy jakieś 4kg a w domu nie było nas chyba ze 3 godziny! Obiad zjadły w jedną chwilę ;))) Wyszło ok. 13km.
Wieczorem miałem jeszcze pobiegać, ale zasnąłem w oczekiwaniu na łazienkę – dzięki temu zaliczyłem ponad 10 godzin snu – to się nazywa nadrabianie zaległości :))) Dzięki temu wstałem także pierwszy. Stwierdziłem, że czas ten trzeba dobrze wykorzystać. Zabrałem się więc za rozgrzewkę, rozciąganie a potem w ciuszki i pobiegać. Dziś wyszło 4,7km. Lekko już odczuwałem mięśnie gdzieś przy pośladku, ale kolano nie bolało. Zakończyłem więc na wszelki wypadek trening i bezkontuzyjnie poćwiczyłem jeszcze przed zejściem do domu, aby wzmocnić nieco te biedne mięśnie pośladkowe.
Czy wspominałem, że dziś jest piękny dzień? :)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz